poniedziałek, 23 lipca 2012

chapter eleven.

*Nie odpowiadam za to, kto czyta tego bloga. Powiedziałabym, żeby poniżej 14 nikt nie czytał, ale próg ten chyba znacznie się obniżył...*

*Zayn*
Byłem w szoku. Miałem nadzieję, że nie stało się nic złego. Podszedłem do niej i ujrzałem jej wielkie oczy zalane łzami, a  dookoła rozwiane, ogniście czerwone włosy. Nie wiedziałem co zrobić, więc zapytałem, co się stało. W odpowiedzi usłyszałem:
-Takie słowa skierowane do fanki jednak bolą, wiesz? Może i dla ciebie jestem tylko jedną z milionów dziewczyn uwielbiających wasz zespół. Jednak jak każdy człowiek mam uczucia.
Po twarzy dziewczyny znowu poleciały łzy, a ja uświadomiłem sobie, że słowa wypowiedziane wcześniej, skierowałem właśnie do niej. Nie wiedziałem co zrobić, zachowałem się jak dupek. Usiadłem na chwilę koło dziewczyny i zapaliłem papierosa. Po chwili podniosła głowę z kolan, spojrzała na mnie przeszywającym wzrokiem i znowu schowała głowę w rękach. W momencie, kiedy zwróciła się w moją stronę, zobaczyłem jedne z najpiękniejszych, a zarazem najsmutniejszych oczu, jakie kiedykolwiek widziałem. Nie mogłem dłużej patrzeć na jej smutek, więc przytuliłem ją, wstałem i odchodząc rzuciłem:
-Przepraszam. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz.
***2 godziny później***
*Jessie*
Stałam na moście wpatrzona w przestrzeń. Starałam się nie myśleć o dzisiejszym dniu, gdyż wywołałoby to tylko kolejny wybuch płaczu. Jednak w głowie miałam jego słodki, a zarazem smutny i przepraszający głos. Moje rozmyślania przerwała Nika, która przybiegła do mnie. Zdążyła już poznać prawdziwą Jessie i wiedziała, że najgorszy moment najlepiej przeczekać i nie pocieszać mnie. Odwróciłam się i ujrzałam butelkę wódki w jej ręce. Dziewczyna wiedziała, co jest w stanie poprawić mi humor. Po krótkiej poprawce w makijażu wzięłyśmy parę dużych łyków płynu, wymieniłyśmy się uśmiechami i już w lepszych humorach udałyśmy się na after-party.  *** Początkowo sądziłam, iż jest to zły pomysł jednak z chwilą kiedy przekroczyłyśmy progi klubu, pokazując swoje wejściówki, porzuciłam swoje dawne obawy. Klub należał do ekskluzywnych. Nawet, jeśli nie miałam wcześniej ochoty na jakiekolwiek tańce to wódka robi z człowiekiem co chce. Szczególnie taka ilość. Zobaczyłam Louisa tańczącego z Niallem i innymi ludźmi. Nie tracąc ani chwili, wzięłyśmy z Niką ostatnie łyki z naszej litrowej butelki i zostawiając puste szkło przy barze, ruszyłyśmy w kierunku Horana i Tomlinsona. Chłopcy zauważyli nas i z radością powitali w ich kółeczku. Niall właśnie prezentował swój antygrawitacyjny taniec. Skoki były wyjątkowo dziwne i śmieszne, z pewnością w wyniku procentów będących obecnie w Irlandczyku. Tańczyliśmy dobrą chwilę, kółeczko zdążyło zniknąć i każdy tańczył według własnego uznania. Moje czerwone włosy lekko powiewały, a na swoich biodrach poczułam silne i zarazem delikatne /jak to możliwe?/ dłonie. Ktoś objął mnie w przyjemny, dość „bliski” sposób. Jego biodra tańczyły razem z moimi, czułam go bardzo dobrze. Postanowiłam sprawdzić, kto jest obdarzony tymi boskimi ruchami. Odwróciłam głowę i sparaliżowało mnie. Zanim zdążyłam odskoczyć on chwycił moją twarz, przybliżył do swojej i nasze usta zaczęły tworzyć swój własny taniec. Ok, byłam pijana i niewiele mogłam zrobić, jednak w myślach wciąż nie dowierzałam. Moje usta właśnie dotykały Malika. On również był pijany, to pewnie też miało wpływ na sposób w jaki to wszystko się działo. Spójrzmy prawdzie w oczy. Duży, wypełniony już po brzegi klub, głośna muzyka i dwoje pijanych nastolatków. To po prostu nie miało szans być i oczywiście nie było delikatne. Nasze języki wirowały w rytm piosenki wybrzmiewającej z głośników. Kawałek znałam bardzo dobrze i nawet po alkoholu umiałam stwierdzić, że jest to Kid Cudi- Pursuit of Happiness. Nagle, w jednej chwili Zayn pociągnął mnie do wyjścia. Zdezorientowana poddałam się. Chłopak chwycił jeszcze butelkę wódki i wtuleni w siebie wyszliśmy z klubu, kierując się do limuzyny przed wyjściem. Samochód ruszył w kierunku południowego Londynu, podczas gdy Zayn otworzył butelkę. Nie pytając się mnie o zgodę, przyłożył szkło do moich ust. Mimowolnie je otworzyłam i do gardła wleciała spora ilość wódki. Nie zastanawiałam się teraz nad powodem, dla którego to zrobił. Byłam teraz wpatrzona w ruchy Mulata. Chwiejną ręką przyłożył butelkę do ust. Przechylił ją i wypił trochę, z pewnością mniej niż wlał we mnie. Niestety przy owej czynności wylał część na koszulę.  Teraz nieprzyjemnie lepiła się do ciała, więc Zayn rozpiął ją. A ja zwykła, pijana fanka, byłam blisko omdlenia. Rozchylona na boki koszula ukazała bowiem ciemną, wyrzeźbioną, wręcz perfekcyjną klatę. Z trudem łapałam oddech, kiedy kierowca oznajmił, że jesteśmy na miejscu. Weszliśmy do domu, a ja zdołałam wydusić z siebie pijane „po co mnie tu przywiozłeś”. Nie usłyszałam odpowiedzi. Pomimo tego, że chłopak miał problemy z utrzymaniem pionu, wziął mnie na ręce i szedł w kierunku schodów. Niosły mnie ręce, o których jeszcze rano tylko marzyłam. Silne, masywne ramiona… Nogą otworzył, a w zasadzie kopnął w drzwi i posadził mnie na łóżku. Sam, zdjął mokrą koszulę i usiadł za mną. Poczułam gorący oddech na mojej szyi. Zdjął mi koszulkę, a barki przyjęły porcję pocałunków. Siedziałam jak zaczarowana, kiedy na podłogę upadł czarny, koronkowy stanik. Postanowiłam nie być bierna i odwróciłam się twarzą do mojego obiektu pożądania. Tak, teraz był zdecydowanie mój. Moja ręka, niepewnie dotknęła jego torsu. Perfekcyjny, jak wszystko inne. Jednak Zayn przyjął inną taktykę i przewrócił mnie na łóżko w taki sposób, że to on był na górze. Pozbył się zarówno swoich, jak i moich spodni, zręcznie je ściągając. Zostaliśmy w bokserkach. Usta Malika znów zbliżyły się do moich. Jego wargi zadrżały. Nie był to gwałtowny i brutalny pocałunek z klubu. Ten, był delikatny, pełen namiętności. Pochłonięta całowaniem nie zauważyłam, kiedy ręce Mulata powędrowały w dół. Jego zręczne palce zsunęły się pod czarne bokserki. Jęknęłam. Trafiał celnie. Jego pocałunki przeszły teraz niżej, usta objęły piersi. Kiedy brzuch również zapoznał się z podobnymi pieszczotami, on sam, ściągnął mi to, co jeszcze zostało na mnie. Zaczął całować i lizać jeszcze niżej, a moje ciało zaczęło drgać. Zayn przestał i nie dając mi prawa do zrobienia czegokolwiek, zdjął swoje bokserki i mocno przytulając wszedł we mnie. Mój głos był prawdopodobnie słyszany w promieniu kilometra. Kiedy przyspieszył, będąc jednocześnie czułym i delikatnym, odleciałam. Nigdy nie pomyślałabym, że go spotkam, a co dopiero…. Umówmy się, to jest seks z aniołem. Cudo. Trwaliśmy w tym fantastycznym stanie jeszcze przez parę chwil, po czym oboje doszliśmy. Mother of God. Więcej niż cudo. Wykończeni i jeszcze pijani zasnęliśmy wtuleni w siebie.
***
Obudziły mnie delikatne przebłyski słońca, promienie delikatnie próbowały przedrzeć się przez drewniane żaluzje. Na wyświetlaczu komórki widniała 6 rano. Napisałam sms’a do szefowej, że kiepsko się czuję i nie dam rade pojawić się dziś w pracy. W odpowiedzi dostałam smsa, o treści „powodzenia w leczeniu kaca, nie przejmuj się teraz pracą xx”. Z uśmiechem i bólem głowy, nie do końca świadoma tego, gdzie się znajduję, zasnęłam, budząc się 5 godzin później. Odwróciłam się na drugi bok i ujrzałam Malika, patrzącego prosto w moje oczy. Spróbowałam pokojarzyć fakty i kiedy znałam przyczynę, mulat uśmiechnął się ciepło i powiedział: „to jak… wybaczyłaś mi?” Chciałam odpowiedzieć uśmiechem, jednak w głowie pojawiło mi się jedno imię, przez które tego nie zrobiłam. Perrie. Po co to wszystko, skoro i tak zaraz do niej wróci, nie wspominając o zdradzie? To nie ma sensu. Zayn powiedział jeszcze tylko, że zaraz wraca i udał się w kierunku łazienki. Jednak jego głos był już smutniejszy. Ubrałam się szybko. Wycierając łzę z policzka napisałam dla niego kartkę i wybiegłam z jego domu, słysząc po drodze głos Harrego „kto to?”. No tak, mieszkają razem… Udałam się w kierunku domu Niki. Wzięłam szybki prysznic i zmieniłam ubranie. Nie zniosłabym siedzenia całego dnia w domu i myślenia o tym, co miało miejsce tej nocy. Pomimo wolnego w pracy, poszłam w kierunku dobrze znanego mi budynku. 


----------
zawsze wychodzi krótszy. zawsze.... chcesz byc powiadamiany to napisz tutaj albo na twitterze. @tellagain.

i zapraszam serdecznie na bloga z imaginami przyjaciółki @gotolondonx http://onedirectiongavemethereasontolive.blogspot.com/ wchodźcie, czytajcie, komentujcie. warto! :)

sobota, 7 lipca 2012

chapter ten.


 Po trzech tygodniach…
*Zayn*
Pamiętam tamten poranek jak dzisiaj… Wiedziałem, że zamiast wytwornego śniadania będzie wolała wodę, więc przyniosłem szklankę, butelkę h2o. Przy pomocy swoich ust obudziłem Perrie. W odpowiedzi, moje oczy ujrzały jej promienny uśmiech i zaspane „dzień dobry”. Po chwili wypiła wodę i czując się odrobinę lepiej przysunęła się do mnie… Zatraciliśmy się w pocałunku na dłuższą chwilę i nawet nie zauważyłem, kiedy zrzuciła ze mnie niebieską koszulkę, uwidaczniając nagi, umięśniony tors. Od tamtego wydarzenia mijają trzy tygodnie… Były one radosne, pełne niespodzianek i radosnych uniesień. Dzisiaj jest także ważny dzień dla naszych fanek, czyli ogłoszenie konkursu na koncert vip. Prac było mnóstwo, były niezwykle różnorodne.. Filmy, płyty, albumy, książki… Ludzie byli naprawdę pomysłowi. Za parę minut miały zacząć się próby do konkursowego koncertu. Szybko poprawiłem włosy i wyszedłem z domu, wbiegając do czarnego vana.

*Jessie*
Nika właśnie kończyła odprawiać swój taniec szczęścia, a ja z trudem łapałam oddech. WY-GRA-ŁYŚ-MY. Tak, w końcu coś wygrałyśmy… Pomimo, że w duszy myślałyśmy, że nasza praca jest całkiem niezła, to jednak miałyśmy blisko 3 miliony przeciwniczek, bo krążą plotki o tylu pracach konkursowych. Miałyśmy tak mało czasu na przygotowanie. Koncert jest jutro. W związku z tym, w kawiarni dali mi dzień wolny, jednak dzisiaj musiałam za 20 minut być w pracy. Gdy uzmysłowiłam sobie, ile czasu mi zostało, nałożyłam trampki i żegnając się z Niką wybiegłam z domu. Po pracy umówiłam się z Horanką w Milkshake City. Zamówiłyśmy „dwa waniliowe” i konsumując, skierowałyśmy się w stronę centrum handlowego. Dziewczyny i zakupy… W naszym przypadku równało się to z niekontrolowanym szałem. Szczególnie, że okazja była niezwykła. „Jak go olśnisz to już wiesz… Akcja- reakcja”, czyli tekst Niki number 1 dnia dzisiejszego. Po długich poszukiwaniach zdecydowałyśmy się, co nałożymy. Po wyjściu, na chwilę wstąpiłyśmy do tesco, aby kupić coś na kolację, po czym zważywszy na dochodzącą już północ udałyśmy się do domu. Podekscytowane zjadłyśmy kolację i położyłyśmy się do swoich łóżek. Jutro wielki dzień.
***
Dochodziła godzina dwunasta w południe, kiedy moja kołdra w brutalny sposób wylądowała na podłodze, a ja sama doznałam szok termicznego. Jedyny powód, dla którego zachowanie nastolatki zostało przeze mnie wybaczone to fakt, że za trzy godziny mamy być na miejscu. Szybki pobyt w łazience, następnie ciuchy, makijaż, krótka kawa… I tak minęły dwie godziny. W pośpiechu wyszłyśmy z domu i już chciałyśmy kierować się na autobus, kiedy zobaczyłyśmy, że pod naszym domem stoi czarny mercedes. Kierowca, uprzejmie zapytał, czy to my jedziemy na koncert, po czym oświadczył, że każdy, kto dostał bilet, otrzymuje także transport. Z radością zajęłyśmy miejsca z tyłu pojazdu i po pół godzinie byłyśmy na miejscu. Przed wejściem było multum osób. Stały tam, ponieważ chciały zobaczyć chłopców, a nie dostały biletów na dzisiejszy występ. Kiedy wysiadałyśmy na chwilę zatrzymałyśmy ich uwagę. Przekroczyłyśmy próg hali pokazując nasze wejściówki. Z tyłu usłyszałyśmy kilka słów zazdrości, ale nie wywarło to na nas szczególnego wrażenia. Naszym oczom ukazała się ogromna hala i… chłopcy, którzy właśnie zaczęli próbę dźwiękową. Nika wydała pisk radości. Witamy w raju…
***
Koncert był N I E S A M O W I T Y ! Nie da się tego opisać słowami, po prostu miazga. Stałyśmy w drugim rzędzie, ale udawało nam się czasem znaleźć przecisnąć bliżej. Chłopcy schodzili do nas, wiele solówek zaśpiewali, patrząc fankom prosto w oczy. Tego zaszczytu dostąpiła również Nika. I chyba miała najfajniej ze wszystkich dziewczyn, gdyż to jej trzymając za rękę, swoje solo w WMYB zaśpiewał Harry. Moją rękę trzymał przez chwilę Liam, udawałam opanowaną, że mnie to nie rusza… Wiadomo, jak było…  Po skończonym koncercie, chłopcy zeszli ze sceny. W tym samym momencie wszystkie 50 osób obecnych na koncercie udało się na backstage, gdzie miałyśmy spotkać się z gwiazdami imprezy. Stałyśmy razem z Niką, która już bardziej rozstrzęsiona być nie mogła. Nagle pojawili się chłopcy, przebrani w normalne ciuchy. Zaczęliśmy od zdjęcia grupowego, po czym każda dziewczyna podchodziła do chłopaków. Na pierwszy ogień poszedł Niall. Blondyna bardzo bała się tego spotkania, jednocześnie będąc maksymalnie podekscytowaną… Horan przytulił nas, powiedział słodkie „hello babe” po czym złożył dwa autografy na zdjęciach. Szybko zrobiłam dla niego i Niki zdjęcie, po czym postanowiłam zagadać.
-Hey, Niall. Dzięki za follow! :-)
-Cała przyjemność po mojej stronie. –odparł, jednak wiedziałam, że nie za bardzo wie, z kim ma do czynienia.
-No już, buźka do góry. Albo się w końcu ładnie uśmiechniesz, albo nie napiszę dm’ki do Demi, jak planowałam. –lekkim podstępem zrozumiał, kim jestem, a jego twarz przybrała kolor moich włosów. Zawstydzony Horan! –Tak w ogóle jestem Jessie Jaśkiewicz, a to moja przyjaciółka Nika Horan.
I to wprawiło blondyna w osłupienie. No tak, te same nazwisko… Na szczęście Nika odzyskała mowę.
-Powiedziałabym, że niestety nie jesteśmy rodziną, ale dla mnie to duży plus. –zagadała do niego.
-Haha, masz rację! Dziewczyny, miło się z wami rozmawiało i mam nadzieję, że nie był to ostatni raz, jednak jestem trochę głodny, skoczę coś zjeść. Do zobaczenia!
I tak wiecznie jedzący Horan pognał w kierunku kuchni, nie zważając na panujące prawo grawitacji. Nika była nieco zawiedziona, liczyła na trochę dłuższą rozmowę. Widziałyśmy tylko, jak zatrzymał się przy wielkim stole, pochłaniając ogromne ilości jedzenia i rozmawiając z Liamem i Danielle.  Jeszcze przez chwilę stałyśmy przez ruchu, kiedy zauważyłyśmy widocznie znudzonego Louisa. Patrzył w stronę dziewczyn, robiących zdjęcie z Harrym. Od razu w głowie pojawiła mi się myśl „Larry!” Wiele osób plotkowało o tym, a ile było w tym prawdy, wiedzą tylko oni sami. Podeszłyśmy do Lou, a on wyraźnie się ożywił. Wzięłyśmy autograf, zrobiłyśmy zdjęcia,  a także chwilę pogadałyśmy. Rozmowa upłynęła szybko i niezwykle miło, a Tomlinson od razu follnął je na tt. Poprosiłam, aby nacisnął niebieski przycisk na profilu mojej przyjaciółki Ali i tak, trzy dziewczyny zyskały najfajniejszego followersa. Kiedy Nika żegnała się z nim, zauważyłam Zayna. Moje serce zaczęło szybciej bić, był pół metra ode mnie. Lekko szturchnęłam go i już chciałam zapytać jak się czuje… Jednak on był szybszy. Bynajmniej to co powiedział ścięło mnie z nóg. Nawet nie odwracając się, rzucił „Dajcie mi w końcu spokój”, po czym skierował się w kąt sali, gdzie już czekała Perrie. Zaraz. PERRIE??!! Te wszystkie plotki, są jednak prawdziwe…  Nie mogłam patrzeć na obrazek, który zaczynał coraz bardziej przypominać porno. Nie zwracając na nikogo uwagi, wybiegłam z budynku i zatrzymałam się przy moście. Tylko jakaś siła wyższa sprawiła, że nie wyleciałam. Usiadłam, opierając się o most. Przez łzy płynące ciurkiem, nie widziałam absolutnie nic.
*Zayn*
Miałem dość tej całej imprezy, pomimo że byłem do niej pozytywnie nastawiony.  Wszystko poszło z dymem, kiedy dziewczyna podeszła po autograf i powiedziała, że Perrie to szmata. Nikt nie zasługuje, żeby go tak nazywano, naprawdę… Wkurzony odpowiedziałem chamsko jakiejś dziewczynie, kiedy odwróciłem się wydawało mi się, że to ta czerwonowłosa... Nie zastanawiając się dłużej nad tym, udałem się do mojej blondynki, która złożyła mi na ustach pocałunek. Akurat to nie podobało mi się, nie lubiłem takich zagrywek pod publikę… Przeprosiłem na chwilę Edwards i wyszedłem z budynku, aby zapalić. Skierowałem swoje kroki w kierunku mostu, kiedy zobaczyłem siedzącą tam dziewczynę. Była cała zapłakana. Miała czerwone włosy i…. CHOLERA, TO ONA.

_______________________________________________
Po długiej przerwie, nastąpił rozdział 10 ! :-)
Starałam się, aby był w miarę okej.. Miał być długi, a wyszło jak wyszło.
Dodaję to i w sumie za chwilę jadę nad morze <3 ukochany Gdańsk, ludzie za którymi tak tęskniłam…. W każdym razie wracam 24 i prawdopodobnie pod koniec lipca pojawi się nowy : )
Dziękuję za tyle wyświetleń kochani ! Jeżeli chcecie abym powiadamiała was o nn, napiszcie :)
Udanych wakacji ; *

piątek, 15 czerwca 2012

inf

Nie wiem czy dam radę napisać coś w ten weekend, jeżeli nie, opowiadanie pojawi się dopiero w piątek/sobotę następnego tygodnia. {pół rozdziału mam napisane, ale nie chcę, żeby źle to wyszło, więc muszę poczekać...}

piątek, 8 czerwca 2012

chapter nine.


*Louis*
Dziewczyna zamachnęła się i prawie przewróciła. Aby nie spać ze sceny, próbowała zachować równowagę łapiąc modelkę idącą przed nią. Zrobiła to jednak zbyt mocno i piękna blondynka w czerwonej sukni poleciała za wybieg, przewracając tym samym kamery i główne nagłośnienie sali. Brian liczył na to, że El sama spadnie, ale widok wkurzonej Eleanor, zdezorientowanego prowadzącego i przerwanego pokazu był również bezcenny. Reżyser wszedł na scenę, przeprosił i zapowiedział wznowienie pokazu, na trzy godziny później. Wszyscy zaczęli się rozchodzić, aby ochłonąć i wrócić tu na dalszą część. My również powoli, z uśmiechem na ustach szliśmy w kierunku wyjścia. Eleanor zauważyła, że wychodzimy i dogoniła nas, co w przypadku jej sukienki i obcasów było nie lada wyczynem. Wściekłym tonem zaczęła:
-Specjalnie przyszliście na mój pokaz, żeby mi go rozwalić. Co ja takiego wam zrobiłam? –Tu akurat spierałbym się, ale ona kontynuowała. –Za kogo wy się uważacie? Nie macie prawa tu przychodzić.
-Właśnie, że mamy takie prawo. Takie samo, jak każdy inny widz. A to, że nas nie lubisz to już twój problem. –Wykrzyczałem jej prosto w twarz. –Zrobiłaś z nas marionetki, robiłaś z nami co chciałaś, a przy tym oszukiwałaś nas ile się dało. Wykorzystałaś mnie, aby zdobyć rozgłos. Udało ci się, od dzisiaj  świat zna cię jako idiotkę, która próbuje się wybić. Tylko wiesz co? To, jaka opinia krąży o tobie niezbyt mnie interesuje. Zraniłaś mnie, jednak z czasem zauważyłem, że nie byłaś mnie warta. Między nami nie było tego, co naprawdę powinniśmy czuć, więc teraz cieszę się, że nie kochałem cię taką prawdziwą miłością. –Powiedziałem do El, na co ona zaczęła płakać. Powiedziałem jej tylko, że teraz może już tylko mieć żal do siebie i swoich kłamstw, po czym z Brianem wyszliśmy z budynku. Nareszcie to zakończyłem. Dzięki temu chłopakowi odbyło się to prościej, niż myślałem. Nie jestem pewien czy powiedziałbym jej to wszystko gdybyśmy byli sam na sam.
-Dzięki Brian, gdyby nie ty, pewnie nie odważyłbym się na to wszystko. –Zacząłem.
-Nie ma problemu, cieszę się, że mogłem ci, chociaż tak pomóc. Szkoda, że spotkaliśmy się w zaistniałych okolicznościach. No, ale podobno nic nie dzieje się bez przyczyny..
-Dokładnie, mam nadzieję, że w przyszłości okaże się, że to przysłużyło się jakimś celom. –Zaśmiałem się. –No cóż, lecę do domu, chłopcy pewnie się zastanawiają jak mi poszło. Do zobaczenia. –Po czym ruszyłem w kierunku zamieszkiwanego kompleksu. W czasie drogi, dużo myślałem… Bez Eleanor będę miał więcej czasu dla chłopaków… Byłem już pod domem, kiedy zobaczyłem w oknie chłopaka… I tak mi się wydawało, że chyba wiem, dlaczego nie tęsknię za El.

*Jessie*
-Panie i panowie, a oto jest… Najwspanialsza praca, która wygra konkurs! –Krzyknęła Nika.
Po kilku godzinach pracy książka była gotowa, a piosenka nagrana. Przez ten cały czas nie miałyśmy czasu nawet na jedzenie. Pobiegłyśmy szybko do kuchni i w pośpiechu zjadłyśmy posiłek. Była 7:30, pracowałyśmy całą noc, a ja na 8:30 miałam być w pracy. Dziś mój wielki dzień. Nika obiecała, że zaniesie pracę do studia. Pomyślałyśmy, że skoro projekty wysyła się do londyńskiego „Syco” to bardziej opłaca się nam zanieść osobiście. Poza tym, będziemy miały pewność, że praca dotarła. Po skonsumowaniu posiłku, wbiegłam na górę, aby się przebrać. Po drodze włączyłam laptopa, aby sprawdzić wiadomości i udałam się do łazienki. Szybko przebrałam się w służbową koszulkę, do tego nałożyłam szare rurki i czerwone conversy. Następnie myłam zęby i w międzyczasie zaczęłam sprawdzać pocztę, twittera itd… Jeden przycisk w mentionsy i powtarzamy sytuację z kuchni, tyle że w wersji colgate. „Szczęściara!”, „Wow, jesteś druga z Polski”, „You’re so lucky”… Takie i inne tweety widniały na moim profilu… Szybkie sprawdzenie „recent followers” i już jest wszystko jasne… A w sumie białe, bo jak zareagować na follow od Horana? Wypluciem pasty na ekran… Biedny monitor, będzie przechodził tak chyba każdą reakcję 1D skierowaną w moją stronę… Spojrzałam na zegarek: 8.20. Nie wypadałoby w pierwszy dzień spóźnić się do pracy, więc wybiegłam szybko, zahaczając o kuchnię:
-Nika, Niall mnie followuje ! Leć na górę zobacz, ja muszę lecieć bo w tym tempie zdążę na zamknięcie. Buziaki ! –Krzyknęłam po czym wybiegłam z domu i poleciałam w stronę kawiarni.
***
W pracy czas mijał bardzo miło, ludzie przyjęli mnie nadzwyczaj ciepło. Dogadywałam się ze wszystkimi, a jak się okazało, mój język był na wystarczającym poziomie, aby się tutaj dogadać. W międzyczasie dostałam sms od Niki: „Naaaaapisz, że mnie follował. Jejku, ale Ty masz szczęście… Mam nadzieję, że w pracy OK. Idę zanieść pracę i jak zdążę, to wpadnę na kawę! ; *” Chciałam jej odpisać, ale usłyszałam głos klienta i musiałam się nim zająć. Odwróciłam się i zobaczyłam znajomą twarz. Był to mężczyzna z samolotu.
-Cześć, nie wiedziałem, że tutaj spotkam kogoś znajomego. Poproszę duże latte. Jak wrażenia z pobytu tutaj? –Zagadnął.
-Całkiem dobrze, chociaż jak na mnie to za dużo się dzieje… Mam chyba zbyt duże szczęście jak na razie. –Powiedziałam, podając kubek z gorącym napojem. –I jeszcze pogoda taka ładna ciągle. Trochę za dużo tego dobrego. –Zaśmiałam się, po czym Paul zrobił to samo.
-Mam nadzieję, że wszystko będzie układało się dalej po twojej myśli. Niestety spieszę się, muszę być za chwilę w studiu na drugim końcu miasta, a to zajmie trochę czasu. Często tu wpadam, więc mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Do zobaczenia! –Powiedział, po czym zapłacił i wyszedł.
W drzwiach minął się z Niką, która na jego widok o mało, co nie zemdlała. Zdziwiła mnie jej reakcja.
-Nika, co się stało? Zareagowałaś co najmniej tak, jakby to był jakiś anioł.
-Jess, ty naprawdę nie wiesz, co to za gość?
-Nie, znamy się co prawda z widzenia, siedziałam koło niego w samolocie do Londynu, ale nic więcej o nim nie wiem.
-Le le leciałaś z nim samolotem? Dlaczego mnie nie obdarzyli takim szczęściem??? Jessie, to jest menadżer One Direction!
Po tych słowach o mało co nie zemdlałam… Przez cały lot siedziałam koło kolesia, który ma ich na co dzień… O tyle rzeczy mogłam zapytać, tyle mogłam się dowiedzieć…
-Czerwona, pobudka, ocknij się! On ich dotykał, czaisz? –Krzyknęła Nika, na co ja wybuchnęłam śmiechem. Ta dziewczyna coraz bardziej mnie zaskakuje.
Uspokoiłam dziewczynę, podając jej mrożoną kawę, następnie dostała ciastko na wynos i już nieco spokojniejsza udała się na spotkanie z koleżanką. A ja zostałam w pracy, realizując zamówienia i rozmyślając o tym co do tej pory przydarzyło mi się w Londynie…

*Zayn*
Od jakiegoś czasu jest nawet dobrze. Zaczynam wierzyć w siebie, uśmiechać się nie tylko pod publiczkę... Dzisiaj z chłopakami mamy ważny dzień. Za nami gościnny występ w x-factorze. Wystąpili też finaliści z 2011 roku, z którymi mieliśmy fajny kontakt. Mimo, że nie wygraliśmy, to z „naszej” edycji, to my odnieśliśmy największy sukces i dlatego na finał kolejnego sezonu, zaproszono właśnie nas. To piękna scena, tam utworzył się nasz zespół, tam wszystko się zaczęło… Ponowny występ tam jest niesamowicie wzruszający, przypomina się wszystko, co na niej przeżyliśmy. Zaśpiewaliśmy „What makes you beautiful” i dostaliśmy gorące brawa. Widać było, że Simon jest z nas dumny… Nasz kochany wujek, bez którego nic by nie było… Po zakończeniu programu, na backstage’u udaliśmy się właśnie do niego, aby chwilę z nim porozmawiać. W czasie dość długiej konwersacji, wyłamałem się i poszedłem zapalić. Gdy wchodziłem z powrotem do budynku, zobaczyłem stare przyjaciółki, dziewczyny z Little Mix. Pamiętam, gdy rok temu, przychodziliśmy na próby, one zawsze wywierały na nas największe wrażenie. Nic więc dziwnego, że wygrały. Perrie, najwyraźniej mnie zauważyła, bo podbiegła do mnie i wręcz rzuciła mi się w ramiona.
-Zayn, jak dobrze znowu cię widzieć. Daliście wspaniały występ dzisiaj, dzisiaj twoje solo jak zawsze było przecudowne. Zresztą, wiesz przecież, że je uwielbiam.
-Haha, cześć Perr, miło cię widzieć. Tęskniliśmy z chłopakami, a właśnie gdzie oni są… O idą! Chłopcy, Little Mix na horyzoncie!
-Oooo, kogo widzą moje oczy. Ile pięknych istot! Cześć dziewczyny! –Wykrzyknął Louis. Następnie wszyscy się ze sobą przywitali i dłuższą chwilę rozmawialiśmy.
-A 5 przystojnych chłopców wybiera się na after party? –Zagadnęła jedna z dziewczyn.
-Ja idę, ale nie wiem gdzie jest ta pozostała czwórka… Bo ze mną wybiera się tylko Niall, Zayn, Louis i Liam. –Odpowiedział jak zawsze skromny Harry, po czym dość mocno oberwał w główkę, od każdego.
-Hahahahaha. To fajnie, możemy iść razem! –Krzyknęły dziewczyny.
Po czym wszyscy zaczęli oddalać się w kierunku samochodów, które miały zawieźć nas na miejsce imprezy.
-Zgodzisz mi się towarzyszyć? –Usłyszałem słodki głos. Odwróciłem się. Przede mną stała blondynka.
-Oczywiście, z największą przyjemnością Perrie.

***
To był zdecydowanie jeden z najlepszych wieczór, ostatnich miesięcy. Przez całe after party tańczyliśmy, trochę wypiliśmy… Haha, tak, trochę… Gdyby było to trochę, nie stałbym teraz w kuchni i nie wypijał czwartej szklanki wody, zagryzając tabletkami przeciwbólowymi. Zrobiło mi się trochę lepiej, więc wróciłem do mojej sypialni. Blondynka jeszcze słodko spała, więc nie chciałem jej budzić…

 ____________________________________________________
Tak więc mamy długo oczekiwaną dziewiątkę. Mam już napisany kolejny rozdział, ale nie mogłam się oprzeć, aby nie potrzymać was trochę w napięciu… Ogromna wena jest, czasu teraz trochę mniej, więc po dodaniu następnego rozdziału na pewno poczekacie troszeczkę…

Rozdział dedykuję wspaniałej Ali !jejblog!, bez której na pewno nie zmobilizowałabym się, aby w końcu zarwać nockę (kiedy to piszę jest 4 rano, dwa rozdziały trochę zajmują…) i coś tutaj wymyślić.
Mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu. Jeżeli tak, skomentujcie, to naprawdę bardzo ważne. Jeżeli nie spodobało się wam coś, również piszcie, chcę wiedzieć co.
Jeśli chcecie być powiadamiani o nowych rozdziałach piszcie. Najlepiej, aby były to twittery, ale ostatecznie na blogu też mogę.

I dziękuję wam za tyle wyświetleń, to takie kochane… xx
Do zobaczenia! xxx

czwartek, 17 maja 2012

chapter eight.

*Louis* 
Wiedziałem, że teraz Dan z zespołem ma próby. Szybko skierowałem się w kierunku studia. Kiedy wszedłem, zobaczyłem osobą, o którą mi chodziło. Poczekałem, aż skończą tańczyć i w przerwie między kolejnymi występami podszedłem do Briana. Spojrzał na mnie przestraszony i próbował się odsunąć, jednak nie pozwoliłem mu na to, przytrzymując go za rękaw szarej bluzy.
-Spokojnie, nic ci nie zrobię, chcę tylko pogadać. Możemy wyjść na zewnątrz? -zapytałem. 
Chłopak tylko skinął głową i już po chwili znaleźliśmy się przed ogromnym budynkiem. Usiedliśmy na murku. Już chciałem zacząć, kiedy Brian powiedział: 
-Louis, chcę od razu wyjaśnić tę sytuację. El powiedziała, że dawno zerwaliście, że to było na pokaz... Mówiła jak bardzo się zauroczyła we mnie i wciskała inne kity. Byłem naprawdę naiwny, że uwierzyłem tej idiotce. Przepraszam...
-Wiesz, zaczynam dostrzegać plusy tej sytuacji... Nie okłamuje mnie już, nie jesteśmy już razem na pokaz, jak to ona uważała... Dlatego powinienem ci podziękować, bo ta sytuacja nam obu otworzyła oczy. Jeśli jestem na kogoś zły, to tylko na nią... Naprawdę ją kochałem... Kochałem osobę, która wykorzystała mnie tylko do tego, aby zdobyć popularność..
-Wiem co czujesz, sam zaczynałem się w to wkręcać.. Tak naprawdę musimy chyba podziękować Niallowi. To on wtedy nas spotkał i El nie umiała wybronić się przy nim kolejnymi kłamstwami. Ale... Wracając do Calder. Nie możemy tego tak zostawić.
-Tez jestem tego zdania Brian... Tym bardziej, że jeszcze nie miałem okazji jej spotkać i skończyć tego oficjalnie.. Masz jakiś pomysł? 
-W zasadzie chyba tak.. Chodź ze mną. -powiedział chłopak i pociągnął mnie w stronę swojego auta.

*Jessie* 
Stanęłam przed Starbucksem i ogarnęło mnie przerażenie. W środku była masa ludzi. Kelnerzy rozmawiali z klientami... A co, jeśli się z nimi nie dogadam? Jeśli ich nie zrozumiem? Ze strachem i pełna obaw przekroczyłam próg kawiarni. Od razu udałam się do kas, przedstawiłam się i poinformowałam o celu wizyty. Pani była bardzo miła i powiedziała, abym udała się na zaplecze do szefowej. Skierowałam się w stronę czerwonych drzwi i zapukałam. Kiedy usłyszałam "proszę", weszłam do środka. Przywitałam się i przedstawiłam. Dziewczyna przedstawiła się jako Margaret i opisała warunki współpracy. Powiedziała, abym nie obawiała się tego, że kogoś nie zrozumiem, że zawsze mogę prosić o powtórzenie lub o sformułowanie pytania inaczej. Ucieszyłam się, że wszyscy są tutaj tak pozytywnie nastawieni. Margaret dała mi służbową koszulkę z napisem "Starbucks" i plakietkę z imieniem. Zapytałam jeszcze o dokładne godziny pracy, podziękowałam i z uśmiechem wyszłam z kawiarni. W chwili, gdy wyszłam, zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu widniało: "Nika". Odebrałam i to co usłyszałam, wprawiło mnie w rewelacyjny nastrój.

*Nika*
Siedziałam na twitterze i przeglądałam kolejne konta, kiedy natknęłam się na wiadomość, która zwaliła mnie z nóg. "One Direction VIP concert in London". Co trzeba była zrobić? No i tu jest mały problem... A raczej szerokie pole do popisu. Ponieważ nie było to określony. Liczyła się wyobraźnia i pomysłowość. Zaśpiewać, zatańczyć, narysować? Trudne zadanie. Zadzwoniłam do Jessie i opowiedziałam jej o tym konkursie. Dziewczyna kiedy się dowiedziała, natychmiast przybiegła do domu i zmachana krzyknęła: 
-Nika, Nika! Trzeba w staniku po Londynie polatać i krzyczeć "One Direction"! 
Zaczęłyśmy się przeraźliwie śmiać.. Trzeba było przyznać, ta dziewczyna miała psychiczne pomysły...
-Jess, to naprawdę chore, ale i tak cię uwielbiam. -zaśmiałam się, po czym przytuliłam dziewczynę. 
Zaczęłyśmy myśleć, co można zrobić. Liczy się oryginalność, pomysłowość, niebanalność... Musimy to wygrać! Miałyśmy na to tylko tydzień. Tylko 50osób na koncercie.. Bajka...
***
Po długiej rozmowie postanowiłyśmy: zrobimy album o ich całej karierze, od momentu x'factora w formie komiksu. Postaci będą wyglądać mniej więcej TAK. Na końcu dołączymy płytę, z nagranym przez nas coverem "More than this". Oczywiście zarezerwowałam sobie solówkę Nialla. Uwielbiam ją. Nie marnując czasu, poszłyśmy po album z białymi kartkami. Był czerwony, a na przodzie widniał napis "Keep calm and love this". Po powrocie do domu Jess zaczęła rysować postacie. Ja próbowałam poskładać ich historię od początku do końca... Po 5 godzinach wstępne szkice były gotowe...

*Louis*
Brian zawiózł nas do miejsca, gdzie miał się odbyć pokaz mody. Okazało się, że brała w nim udział Eleanor. Osoba, która odpowiadała za organizację, była przyjacielem Briana. Koleś wpuścił nas bez zaproszenia i dał nam honorowe miejsca, przy samym wybiegu. Zajęliśmy wyznaczone fotele i pokaz się zaczął. Faceci prezentowali stylowe garnitury i spodnie z szelkami, czyli coś, co uwielbiam. Dziewczyny chodziły w długich sukniach. Widać było, że chodzenie sprawiało im trudność- suknie ciągnęły się za nimi.. Jedna lekko się potknęła, gdyż obcasem zahaczyła o materiał. Siedzieliśmy z Brianem w dobrych nastrojach, kiedy zza backstagu wyszła Eleanor, ubrana w TO. Dumnie kroczyła po wybiegu. Kiedy zatrzymała się, aby się obrócić zobaczyła nas. I wtedy stało się to, na co chyba liczył Brian...



_______________
przepraszam za nieobecność. szkoła i inne sprawy, pochłaniają zbyt dużo czasu...
macie jakieś uwagi? x jesli chcecie byc powiadamiani na tt napiszcie tu lub na moim twitterze: @LenaXXX1
jeżeli przeczytałeś, zostaw po sobie komentarz, proszę :) xx miłego dnia! 






wtorek, 1 maja 2012

chapter seven.


*Jessie*
Nika nie mogła zastopować słowotoku. Kiedy jej mama poszła z powrotem na górę, udało mi się w końcu uciszyć dziewczynę.
- Nika, spokojnie ! Ja też jestem w szoku, ale nie mogę odpowiedzieć ci na jakiekolwiek pytanie, bo mówisz za szybko !
- Ok. Wdech, wydech, wdech, wydech. Po kolei. Jesteś pewna, że Louis pisze tutaj o tobie ? –Zapytała.
- A kto inny biegł o 19 w biało niebieskiej bluzie w paski ?
- Ale.. ale… No ale jak to? – Nika spojrzała na mnie smutnym wzrokiem, jakoby tą osobą nie była ona. Cóż, ja nie chciałam mieć tego siniaka nawet, jeśli jest od sprawą „Louisa z One Direction”. Jeszcze raz, już trochę spokojniejsza przeczytałam tweeta: „Wczoraj podczas biegania potrąciłem pewną dziewczynę. Przepraszam, że nie zatrzymałem się. Jeśli to czytasz, mam nadzieję, że nic Ci nie jest. Xxx”
- Kochany, kochany Lou. –Z zamyślenia wyrwał mnie głos Niki.
- Blondi, mnie to boli ! Zdjęcie mojej obolałej ręki jest teraz warte fortunę.
- Dobra, ogólnie tweet Lou to inna sprawa. Bardziej zastanawia mnie to, od kiedy zostałam wiedźmą i przepowiadam przyszłość…
- Nika, o czym Ty do diabła mówisz ? –Naprawdę nie wiedziałam o co jej chodzi.
- Nie pamiętasz moich wczorajszych słów? „zakochałem się w czerwonowłosej, którą widziałem przez 15 sekund” ? No okej, może nie tak brzmi jego tweet, ale jest podobnie, nie możesz zaprzeczyć !
Tak jak z wiadomości Lou można się szybko otrząsnąć, tak tweet Zayna nie dawał mi spokoju.
- Hahaha, nie rób sobie nadziei. Na wróżbiarstwie nie zarobisz. Jednak zakochałem się, a nie mogę zapomnieć to jest różnica !
- Może i jest. No, ale spójrz. „Nie mogę o Tobie zapomnieć, chociaż widziałem Cię przez parę sekund. PS: Ładna czerwień.” To taaaaakie słodkie, Jessie, ale Ty masz szczęście…
Może i szczęście miałam. Bynajmniej z pewnością nie takie, żeby odpisali na moje tweety, które zaraz mam zamiar wysłać. Do Lou piszą teraz miliony dziewczyn, może uwierzyć każdej. A do Zayna dziewczyny, o czerwonym kolorze włosów na avatarze. W sumie, te mniej spostrzegawcze też napiszą, że chodziło o nie, w końcu mogły mieć czerwoną bluzę, czy coś… Jednak coś mnie podkusiło, by odpisać. Do Lou: „Ręka ciągle boli, ale chyba nie umrę. Dziękuję za troskę.” I tak wiadomość poszła w sieć. Bynajmniej, jeżeli w wypadku Louisa odpisanie było banalne, tak w przypadku Zayna… Nie miałam bladego pojęcia, co mu odpisać. Mimo, że byłam pewna tego, że nie przeczyta mojego tweeta, nie chciałam tego tak zostawić. Jeszcze raz przeczytałam jego wiadomość, zrobiłam screena i nacisnęłam „odpowiedz”. Pisałam, wymyślałam, usuwałam. Trwało to dobre 5 minut. Byłam już zła tym, że nic nie mogę wymyślić, więc napisałam tylko: „Przepraszam za moje zachowanie, nie lubię tłumów. Mam nadzieję, że kiedyś obędzie się bez tłumu fanek. Trzymaj się. x” Z wyniku pracy zadowolona nie byłam. No, ale w sumie, po co się starać, on i tak tego nie zauważy. Po 4 sekundach ma już 50+ RT, nie mówiąc o parunastu godzinach. Po wysłaniu, posprzątałam w kuchni i udałam się na górę, aby umyć się, przebrać i zajrzeć do nowej pracy.

*Louis*
Kiedy Niall z Harrym poszli na górę, jeszcze przez chwilę myślałem co zrobić. Chciałem mieć jakiś plan. Jednak w takich chwilach nie jestem zbyt twórczy. I w sumie, co z tego, że coś bym wymyślił? Nie chcę patrzeć już jej w oczy, nie chcę do niej nic mówić. Jednak muszę tą sprawę załatwić. Jak to zrobić? Nie wiem. W takich chwilach, pozostaje tylko jedno: idę biegać. Zawsze mam tak, kiedy nie wiem, co robić. Nałożyłem biało- niebieską bluzę w paski i wybiegłem z mieszkania. Biegnąc, starałem się nie myśleć ciągle o niej. I udało mi się osiągnąć, chociaż to. Czułem promienie słońca, ogrzewające moją twarz. Przez chwilę poczułem się szczęśliwy i wolny. Minęła godzina i postanowiłem wrócić. W drodze powrotnej nie udało mi się utrzymać radosnego nastroju, wróciły myśli o El. Myślałem, jak to zakończyć, jak jej powiedzieć… Byłem tak zamyślony, że w pewnej chwili wpadłem na dziewczynę. Dość mocno ją uderzyłem w ramię. Nie wiem czemu nie zatrzymałem się. Rzuciłem tylko krótkie „przepraszam” i pobiegłem dalej. Na chwilę odwróciłem się- miała ogniście czerwone włosy. Kiedy dobiegłem do domu, zastałem w nim Zayna i Liama. Mulat był czymś wyraźnie ożywiony, opowiadał coś dla Payna z dużym entuzjazmem.
-O, Lou, jesteś! On mnie wykończy, poznał jakąś dziewczynę. –Liam był wyraźnie zadowolony, że przyszedłem do domu.
-Jak zwykle przesadzasz. Tylko ci o niej opowiadałem, to tak wiele? –Malik zrobił minę smutnego szczeniaczka w kierunku swojego słuchacza. Po czym kontynuował: -Louis, to prawda z Eleanor?
Potwierdziłem ich przypuszczenia o naszym rozstaniu. Powiedziałem też, że tak naprawdę jeszcze z nią nie rozmawiałem, na razie myślę o tym, co powiedzieć.
-Stary, wiesz, że jakby coś, na nas zawsze możesz liczyć. Jesteśmy Tobą. –Powiedział Zayn, a Liam mu zawtórował.
-Dobra Malik, ale co to za dziewczyna? –Zapytałem.
-No więc… Zobaczyłem ją, kiedy stałem na moście, była we mnie wyraźnie wpatrzona. Chyba chciała ze swoją koleżanką do mnie podejść, ale kiedy podbiegły do mnie fanki, ona zrezygnowała… Miała taki smutny wyraz twarzy… -Pokrótce streścił.
-Nie przejmuj się, pewnie to też była fanka, która rzuciłaby się na ciebie. –Starałem się go pocieszyć. Chociaż przeczucia miałem mieszane. Jeszcze nigdy nie spodobała mu się żadna fanka.
-Możliwe… No nic, jeżeli to ma się udać, to jeszcze ją spotkam. Wiecie, że wierzę w przeznaczenie. –Zaśmiał się Malik.
Po tej rozmowie udałem się do łazienki, aby się wykąpać. Następnie, wpadłem do pokoju. Przebrałem się, napisałem na twitterze przeprosiny do nieznajomej i zszedłem na dół. Powiedziałem chłopakom, cel mojego wyjścia, po czym udałem się w stronę drzwi. Idę to definitywnie zakończyć.

*Niall*
Siedzieliśmy z Hazzą w Nando’s, jedliśmy i przeglądaliśmy jednocześnie twittery. Loczek jak zwykle wyłapywał ładne fanki, a ja siedziałem na tt Demi. Słodka, piękna, zdolna. Trzy słowa, które definiują mój ideał, moją idolkę. Ponownie, ze smutkiem, spojrzałem na liczbę, widniejącą przy osobach, które obserwuje. „20” mało? Zdecydowanie. Powinno być przynajmniej 21. Ale nie mogę do niej napisać o follow back, no jakby to wyglądało? Kliknąłem w listę obserwowanych. 15 profili zatwierdzonych plus pięć fanów. Podobno kiedyś zrobiła akcję, jakiś konkurs czy coś. Szczęściarze. Otworzyłem po kolei wszystkie profile. Jakiś Tom, Patricia, Natasha, Melanie i Jessie. Tylko ta ostatnia miała na profilówce swoją twarz, reszta, miała Demi. Jessie- czerwonowłosa dziewiętnastolatka z Polski, obecnie mieszkająca w Londynie. Z radością odkryłem, że jest naszą fanką. Pokazałem jej profil dla Harrego. Ten od razu zaczął przeglądać jej stare tweety.
-Stary spójrz, osiem tygodni temu prosiła cię o follow! Co ci szkodzi? –Powiedział Harry.
Bez zastanowienia kliknąłem w niebieski przycisk. Mnie to nic nie kosztuje, a mam nadzieję, że jej sprawi radość. Czy w myślach liczyłem że napisze ona DM do Lovato? No pewnie, ale to tylko moje ciche marzenia.

______________________________________
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale po prostu nie mam czasu. Wena też nie jest na zawołanie ;) Bynajmniej mam nadzieję, że wam się spodoba. Macie jakieś uwagi/ pomysły? Piszcie!
WAŻNE: Stworzyłam sobie listę, aby wpisywać osoby, które mają być powiadamiane o NN na TWITTERZE! Jeśli chcesz abym Cię informowała- napisz w komentarzach bądź na TT: @Lenaxxx1 

środa, 25 kwietnia 2012

chapter six.


*Harry*
Po wejściu do mojego pokoju, zauważyłem, że Niall zwrócił uwagę na wiszące zdjęcia. Widniała na nich Jordan. Łzy, niemal automatycznie zaczęły napływać mi do oczu. Ponownie poczułem niesamowity ból w sercu. Ciężko jest zapomnieć o kimś, o kogo tak bardzo dbałeś, kogo… chyba kochałeś. Prawda jest taka, że czułem chyba do niej coś więcej. Ale… No bynajmniej teraz nie ma to już żadnego sensu.
Po dłuższej chwili milczenia odezwał się Niall:
-Stary, wiem, że boli. I nie mam zamiaru mówić, że szybko przejdzie, bo tak się nie stanie. I nikt nie każe ci tego w sobie tłumić. Wiem, że masz taką tendencję, nie chcesz, żeby wszystko kręciło się dookoła ciebie, ale wiesz… Może czasem trzeba? Poczuj się ważny, doceniony. Jesteś wart wszystkiego, co najlepsze.
Boże, jak ja kochałem tego człowieka. Blondynek zawsze umiał powiedzieć coś, co podnosiło mnie na duchu. Później, rozmawialiśmy jeszcze przez dłuższy czas. O mnie, o Jordan, o Lou, o jego fascynacjach Demi Lovato… No dosłownie o wszystkim. Kiedy spojrzałem na zegarek, zdziwiłem się. Minęły już dwie godziny. Razem z Niallem postanowiliśmy zejść na dół, zobaczyć jak trzyma się Lou. W chwili, kiedy schodziliśmy po schodach, usłyszeliśmy ogromny huk, który sodowany był trzaśnięciem drzwiami. Podbiegliśmy do okna i ujrzeliśmy odbiegającego Louisa. Oznaczać to mogło tylko jedno- powie jej. Kiedy jest zbyt przytłoczony pewnymi sprawami, zaczyna biegać. Po tym, znajduje w sobie siłę, żeby coś zrobić. Jednocześnie cieszyłem się, jej wygarnie. Z drugiej strony bardzo się o niego bałem. To silny chłopak, ale nie zasługiwał na takie traktowanie… Nikt na to nie zasługuje. Z moich rozważań, wyrwał mnie Niall.
-Idziemy coś zjeść?
-Haha, dobrze. To nic, że niedawno jadłeś ! –Zaśmiałem się z blondyna.
-Przecież mój ostatni posiłek to było śniadanie ! O 9 rano ! Teraz jest 19, czy ty to rozumiesz ?! –Wydawało się, że zabije swoim głodnym wzrokiem.
-Przepraszam, większość dnia przespałem, nie ogarniam czasu… Chodź, idziemy ! –Po czym pociągnąłem blondyna w kierunku dobrze już znanego Nando’s…

*Jessie*
-Jessie, buzię zamknij, bo ludzie się dziwnie patrzą ! Jessie ! JESSIE ! –wydarła się na mnie blondyna.
-Ach tak, buzia. Już, już. –Pospiesznie się poprawiłam, według zaleceń Niki, chociaż inni ludzie nie robili na mnie wrażenia.
To jest on! To niemożliwe, a jednak. Zayn Malik stoi na moście! Jestem od niego parenaście metrów!
-Nika, powiedz, że śnię ! Ale jeśli śnię, to za nic nie chcę się obudzić ! Boże Nika, co ja mam teraz zrobić ? –Choć to do mnie nie podobne, złapałam lekką panikę. Z drugiej strony, to chyba zrozumiałe. Moje oczy widzą właśnie mój ideał.
-Podejdź do niego, zagadaj. Ale jak normalna dziewczyna, nie piszcz jak fanka, nie proś od razu o autograf. No chyba, że chcesz, żeby potraktował cię jak resztę… -Horanka mądrze mówiła, bynajmniej taki był mój plan, zanim tu przyleciałam. „Jak go spotkasz- nie piszcz, nie krzycz, nie rzucaj się do niego od razu z aparatem” Tak, to zdecydowanie był mój plan, który zapisałam nawet w notatkach na głównym ekranie telefonu.
-Widzę, mamy te same pomysły, kochana ! Podejdę, nic nie tracę w końcu, nie ?
-No pewnie, a może cię zapamięta i napisze na twitterze „zakochałem się w czerwonowłosej, którą widziałem przez 15 sekund” –Zaśmiała się dziewczyna, uradowana, ze swojego pomysłu.
-Ha-ha-ha. Żeby mi podobne pomysły do głowy nie wpadły, jak Niallerka spotkasz ! –Odgryzłam się i ruszyłyśmy w stronę mulata.
W chwili naszego „startu” Zayn odwrócił się i spojrzał na mnie. Boże! Nie macie pojęcia, jak się wtedy czułam! Miliony motyli w brzuchu i mój uśmiech „number five”, czyli ten bardzo nieśmiały, z zaróżowionymi policzkami. A w planach miałam „trójkę” czyli ten boski.. Ech, życie lubi robić na przekór.
-Masz dziewczyno szczęście.. –westchnęła Nika. Po czym dodała: -Patrzył zdecydowanie i tylko na ciebie..
W chwili, gdy dzieliła nas już tylko połowa całej odległości, do Zayn’a podbiegł tłum fanek. Nie chciałam im przeszkadzać.. Mój humor natychmiast spadł, a ja skręciłam w boczną uliczkę, nie zważając na wołającą za mną przyjaciółkę…
W pewnym momencie zatrzymałam się, poczekałam na Nikę i przeprosiłam ją za swoje zachowanie. Dziewczyna na szczęście nie miała mi tego za złe, zapytała czy może iść spotkać się z koleżanką, czy potrzebuję wsparcia. Kiedy usłyszała, moje stanowcze zaprzeczenie na to, jakobym potrzebowała jakiejkolwiek pomocy, ruszyła posyłając mi buziaka. Ruszyłam do domu, nie spieszyłam się szczególnie. Właśnie mijałam przepiękny park, kiedy zostałam brutalnie potrącona w ramię, przez jakiegoś kolesia. Nie widziałam jego twarzy, miał na sobie kaptur i okulary. Rzucił tylko krótkie „przepraszam”, po czym pobiegł dalej. Mając już dość wrażeń, jak najszybciej doszłam do domu, umyłam się i nie zważając, że jest dopiero 17.00, poszłam spać.
Następnego dnia, obudziłam się jeszcze wcześniej. Na wyświetlaczu komórki widniała godzina 6.00. Wstałam, przebrałam się w dres i poszłam na dół po płatki. Wychodząc z pokoju sięgnęłam też po laptopa. Nałożyłam płatki, nalałam mleka i usiadłam przy stole, włączając sprzęt. Załogowałam się na fejsa i twittera. W przerwach między kolejnymi łyżkami posiłku, odczytywałam wiadomości. Wśród nich, była dość długa wiadomość od Ali. Dziewczyna była zła, że nie odezwałam się od przylotu, chce wiedzieć jak mi się mieszka i czy już poznałam wszystkie sławy mieszkające w Anglii. Odpisałam: „Przepraszam skarbie, że nic nie napisałam.. Jestem tutaj tak krótko, a tak dużo się dzieje ! Ciągle dochodzę do siebie, po wczorajszym dniu. Widziałam Eleanor i Zayn’a. Wszystko opowiem Ci w najbliższym czasie, złapiemy się jakoś na skype ! Buziaczki ze słonecznego (!) Londynu, mała ; *” Następnie przyszedł czas na twittera. Szybko follnęłam parę osób, które usilnie mnie o to prosiły, dodałam tweeta „Welcome London. Nice to see you. Sometimes I don’t know, what happened around me…” Po czym standardowo zajęłam się przeglądaniem “fejmów”. Zajrzałam do Demi, Cowella, Harrego, Nialla, Liama.. Nic interesującego nie zauważyłam. Wzięłam kolejną porcję płatków do buzi, otworzyłam twittera Malika. W jednej chwili, płatki i mleko znalazły się na wyświetlaczu jak i na klawiaturze laptopa. O mało, co nie spadłam z krzesła i jedyne, co mnie powstrzymało przed głośnym piskiem to pora dnia- 6.45. Niestety, moje starania, aby swoją ekscytacją nie pobudzić reszty rodziny poszły na marne. Kiedy otworzyłam twittera Louisa, pusta już co prawda miska, spadła na podłogę, tłukąc się na cztery wielkie kawałki. W jednej chwili, Jennifer i Nika pojawiły się na schodach z wielkim zapytaniem na twarzy.
-Co się stało ? Nie skaleczyłaś się tym ?  I  co to za siniak na ramieniu ? Co ty sobie wczoraj już zrobiłaś ? –Jenn zapytała z troską.
-I dlaczego twoje oczy są takie radosne i mokre od łez jednocześnie ? Jessie, co się dzieje ?! –Dopadła mnie Nika.
Jednak, kiedy pokazałam jej TEGO twittera, jej oczy stały się równie radosne, a ona sama nie dowierzała temu co właśnie zobaczyła.
-Ale jak to ? Ty cholerna szczęściaro ! Ja jestem chyba jakąś wiedźmą, wczoraj wywróżyłam ci przyszłość ! I wgl… co tweet Louisa ma wspólnego wspólnego tym wszystkim ? Jezu Jessie, ale jestem tępa… To ten siniak !

_______________________________________________
I tak o to, w bólach i męczarniach, w strachu przed nauką angielskiego, powstał rozdział szósty… Pisałam go przez pół godziny, więc idealny nie jest, ale mam nadzieję, że mimo tego przypadnie wam do gustu. Jestem naprawdę wdzięczna za taką ilość wejść. Obok dodałam również nowy gadżet- blogi, które czytam. Jeśli chcecie, abym wpadła, napisz. Z pewnością zatrzymam się na dłużej ; ) TWITTERA: @LenaXXX1 Dziękuję szczególnie dla Ali, która jest moim największym wsparciem teraz ;3
WAŻNE ! Wątek Louisa mam już w głowie, pojawi się on w następnym rozdziale. Chcielibyście może jednak coś zaproponować ? Macie pomysł, jak Lou powinien to rozegrać ? A może macie jakieś inne uwagi ? Piszcie !