środa, 25 kwietnia 2012

chapter six.


*Harry*
Po wejściu do mojego pokoju, zauważyłem, że Niall zwrócił uwagę na wiszące zdjęcia. Widniała na nich Jordan. Łzy, niemal automatycznie zaczęły napływać mi do oczu. Ponownie poczułem niesamowity ból w sercu. Ciężko jest zapomnieć o kimś, o kogo tak bardzo dbałeś, kogo… chyba kochałeś. Prawda jest taka, że czułem chyba do niej coś więcej. Ale… No bynajmniej teraz nie ma to już żadnego sensu.
Po dłuższej chwili milczenia odezwał się Niall:
-Stary, wiem, że boli. I nie mam zamiaru mówić, że szybko przejdzie, bo tak się nie stanie. I nikt nie każe ci tego w sobie tłumić. Wiem, że masz taką tendencję, nie chcesz, żeby wszystko kręciło się dookoła ciebie, ale wiesz… Może czasem trzeba? Poczuj się ważny, doceniony. Jesteś wart wszystkiego, co najlepsze.
Boże, jak ja kochałem tego człowieka. Blondynek zawsze umiał powiedzieć coś, co podnosiło mnie na duchu. Później, rozmawialiśmy jeszcze przez dłuższy czas. O mnie, o Jordan, o Lou, o jego fascynacjach Demi Lovato… No dosłownie o wszystkim. Kiedy spojrzałem na zegarek, zdziwiłem się. Minęły już dwie godziny. Razem z Niallem postanowiliśmy zejść na dół, zobaczyć jak trzyma się Lou. W chwili, kiedy schodziliśmy po schodach, usłyszeliśmy ogromny huk, który sodowany był trzaśnięciem drzwiami. Podbiegliśmy do okna i ujrzeliśmy odbiegającego Louisa. Oznaczać to mogło tylko jedno- powie jej. Kiedy jest zbyt przytłoczony pewnymi sprawami, zaczyna biegać. Po tym, znajduje w sobie siłę, żeby coś zrobić. Jednocześnie cieszyłem się, jej wygarnie. Z drugiej strony bardzo się o niego bałem. To silny chłopak, ale nie zasługiwał na takie traktowanie… Nikt na to nie zasługuje. Z moich rozważań, wyrwał mnie Niall.
-Idziemy coś zjeść?
-Haha, dobrze. To nic, że niedawno jadłeś ! –Zaśmiałem się z blondyna.
-Przecież mój ostatni posiłek to było śniadanie ! O 9 rano ! Teraz jest 19, czy ty to rozumiesz ?! –Wydawało się, że zabije swoim głodnym wzrokiem.
-Przepraszam, większość dnia przespałem, nie ogarniam czasu… Chodź, idziemy ! –Po czym pociągnąłem blondyna w kierunku dobrze już znanego Nando’s…

*Jessie*
-Jessie, buzię zamknij, bo ludzie się dziwnie patrzą ! Jessie ! JESSIE ! –wydarła się na mnie blondyna.
-Ach tak, buzia. Już, już. –Pospiesznie się poprawiłam, według zaleceń Niki, chociaż inni ludzie nie robili na mnie wrażenia.
To jest on! To niemożliwe, a jednak. Zayn Malik stoi na moście! Jestem od niego parenaście metrów!
-Nika, powiedz, że śnię ! Ale jeśli śnię, to za nic nie chcę się obudzić ! Boże Nika, co ja mam teraz zrobić ? –Choć to do mnie nie podobne, złapałam lekką panikę. Z drugiej strony, to chyba zrozumiałe. Moje oczy widzą właśnie mój ideał.
-Podejdź do niego, zagadaj. Ale jak normalna dziewczyna, nie piszcz jak fanka, nie proś od razu o autograf. No chyba, że chcesz, żeby potraktował cię jak resztę… -Horanka mądrze mówiła, bynajmniej taki był mój plan, zanim tu przyleciałam. „Jak go spotkasz- nie piszcz, nie krzycz, nie rzucaj się do niego od razu z aparatem” Tak, to zdecydowanie był mój plan, który zapisałam nawet w notatkach na głównym ekranie telefonu.
-Widzę, mamy te same pomysły, kochana ! Podejdę, nic nie tracę w końcu, nie ?
-No pewnie, a może cię zapamięta i napisze na twitterze „zakochałem się w czerwonowłosej, którą widziałem przez 15 sekund” –Zaśmiała się dziewczyna, uradowana, ze swojego pomysłu.
-Ha-ha-ha. Żeby mi podobne pomysły do głowy nie wpadły, jak Niallerka spotkasz ! –Odgryzłam się i ruszyłyśmy w stronę mulata.
W chwili naszego „startu” Zayn odwrócił się i spojrzał na mnie. Boże! Nie macie pojęcia, jak się wtedy czułam! Miliony motyli w brzuchu i mój uśmiech „number five”, czyli ten bardzo nieśmiały, z zaróżowionymi policzkami. A w planach miałam „trójkę” czyli ten boski.. Ech, życie lubi robić na przekór.
-Masz dziewczyno szczęście.. –westchnęła Nika. Po czym dodała: -Patrzył zdecydowanie i tylko na ciebie..
W chwili, gdy dzieliła nas już tylko połowa całej odległości, do Zayn’a podbiegł tłum fanek. Nie chciałam im przeszkadzać.. Mój humor natychmiast spadł, a ja skręciłam w boczną uliczkę, nie zważając na wołającą za mną przyjaciółkę…
W pewnym momencie zatrzymałam się, poczekałam na Nikę i przeprosiłam ją za swoje zachowanie. Dziewczyna na szczęście nie miała mi tego za złe, zapytała czy może iść spotkać się z koleżanką, czy potrzebuję wsparcia. Kiedy usłyszała, moje stanowcze zaprzeczenie na to, jakobym potrzebowała jakiejkolwiek pomocy, ruszyła posyłając mi buziaka. Ruszyłam do domu, nie spieszyłam się szczególnie. Właśnie mijałam przepiękny park, kiedy zostałam brutalnie potrącona w ramię, przez jakiegoś kolesia. Nie widziałam jego twarzy, miał na sobie kaptur i okulary. Rzucił tylko krótkie „przepraszam”, po czym pobiegł dalej. Mając już dość wrażeń, jak najszybciej doszłam do domu, umyłam się i nie zważając, że jest dopiero 17.00, poszłam spać.
Następnego dnia, obudziłam się jeszcze wcześniej. Na wyświetlaczu komórki widniała godzina 6.00. Wstałam, przebrałam się w dres i poszłam na dół po płatki. Wychodząc z pokoju sięgnęłam też po laptopa. Nałożyłam płatki, nalałam mleka i usiadłam przy stole, włączając sprzęt. Załogowałam się na fejsa i twittera. W przerwach między kolejnymi łyżkami posiłku, odczytywałam wiadomości. Wśród nich, była dość długa wiadomość od Ali. Dziewczyna była zła, że nie odezwałam się od przylotu, chce wiedzieć jak mi się mieszka i czy już poznałam wszystkie sławy mieszkające w Anglii. Odpisałam: „Przepraszam skarbie, że nic nie napisałam.. Jestem tutaj tak krótko, a tak dużo się dzieje ! Ciągle dochodzę do siebie, po wczorajszym dniu. Widziałam Eleanor i Zayn’a. Wszystko opowiem Ci w najbliższym czasie, złapiemy się jakoś na skype ! Buziaczki ze słonecznego (!) Londynu, mała ; *” Następnie przyszedł czas na twittera. Szybko follnęłam parę osób, które usilnie mnie o to prosiły, dodałam tweeta „Welcome London. Nice to see you. Sometimes I don’t know, what happened around me…” Po czym standardowo zajęłam się przeglądaniem “fejmów”. Zajrzałam do Demi, Cowella, Harrego, Nialla, Liama.. Nic interesującego nie zauważyłam. Wzięłam kolejną porcję płatków do buzi, otworzyłam twittera Malika. W jednej chwili, płatki i mleko znalazły się na wyświetlaczu jak i na klawiaturze laptopa. O mało, co nie spadłam z krzesła i jedyne, co mnie powstrzymało przed głośnym piskiem to pora dnia- 6.45. Niestety, moje starania, aby swoją ekscytacją nie pobudzić reszty rodziny poszły na marne. Kiedy otworzyłam twittera Louisa, pusta już co prawda miska, spadła na podłogę, tłukąc się na cztery wielkie kawałki. W jednej chwili, Jennifer i Nika pojawiły się na schodach z wielkim zapytaniem na twarzy.
-Co się stało ? Nie skaleczyłaś się tym ?  I  co to za siniak na ramieniu ? Co ty sobie wczoraj już zrobiłaś ? –Jenn zapytała z troską.
-I dlaczego twoje oczy są takie radosne i mokre od łez jednocześnie ? Jessie, co się dzieje ?! –Dopadła mnie Nika.
Jednak, kiedy pokazałam jej TEGO twittera, jej oczy stały się równie radosne, a ona sama nie dowierzała temu co właśnie zobaczyła.
-Ale jak to ? Ty cholerna szczęściaro ! Ja jestem chyba jakąś wiedźmą, wczoraj wywróżyłam ci przyszłość ! I wgl… co tweet Louisa ma wspólnego wspólnego tym wszystkim ? Jezu Jessie, ale jestem tępa… To ten siniak !

_______________________________________________
I tak o to, w bólach i męczarniach, w strachu przed nauką angielskiego, powstał rozdział szósty… Pisałam go przez pół godziny, więc idealny nie jest, ale mam nadzieję, że mimo tego przypadnie wam do gustu. Jestem naprawdę wdzięczna za taką ilość wejść. Obok dodałam również nowy gadżet- blogi, które czytam. Jeśli chcecie, abym wpadła, napisz. Z pewnością zatrzymam się na dłużej ; ) TWITTERA: @LenaXXX1 Dziękuję szczególnie dla Ali, która jest moim największym wsparciem teraz ;3
WAŻNE ! Wątek Louisa mam już w głowie, pojawi się on w następnym rozdziale. Chcielibyście może jednak coś zaproponować ? Macie pomysł, jak Lou powinien to rozegrać ? A może macie jakieś inne uwagi ? Piszcie ! 

sobota, 21 kwietnia 2012

chapter five- part II.


*Louis*
Zobaczyłem przyjaciela z głową schowaną w dłoniach, siedział skulony, dookoła leżały kawałki szkła. Nie zastanawiając się długo, podbiegłem do niego i próbowałem podnieść jego głowę. Chciałem spojrzeć na jego twarz. Myślałem, że będzie stawiać opór, jednak Harry bezwiednie podniósł głowę. Zaczął się śmiać, wiedziałem, że był to efekt dwóch butelek wódki. Jednak nawet ten pseudo- uśmiech, był przeraźliwie smutny. Jego oczy przepełnione były bólem.
-Jak mogłem być tak kurwa głupi. Ta szmata chciała tylko się wypromować, nawet na koncert nie przyszła specjalnie, tylko musiała być tam z siostrą. Czemu tylko mi się nic w życiu nie udaje, czemu to wszystko jest takie niesprawiedliweeeee? –Mówił coś jeszcze, ale tylko tyle udało mi się zrozumieć, z jego pijanego wywodu. Podczas owego monologu cały czas śmiał się. Ból połączony z uśmiechem wywołanym procentami- najgorsze, co może być. W pewnym momencie śmiech zanikł, a z oczu popłynęły łzy.
-Ja ją naprawdę polubiłem, myślałem, że jestem dla niej kimś ważnym. Tak bardzo się starałem…
Przytuliłem załamanego loczka. Wiedziałem, że nie ma sensu prowadzić z nim jakiejś dłuższej konwersacji. Chciałem pogadać, jak wytrzeźwieje. Powoli wstałem, przytrzymując tym samym Harrego i skierowałem się razem z nim w kierunku jego pokoju. Pomogłem mu się położyć, zasnął natychmiast. Posiedziałem jeszcze chwilę koło niego, po czym skierowałem się do salonu, aby ogarnąć to, co zostawił Harry. W chwili, kiedy podnosiłem pustą butelkę i zbierałem fajki, do domu wpadł wściekły Niall. Jednocześnie patrzył na mnie wzrokiem pełnym smutku. -Co jest? Pomyślałem w chwili, kiedy blondyn się odezwał.
-Co tu się stało? –Zapytał.
-Zerwał z Jordan. Poleciała na jego sławę czy coś. Był kompletnie pijany, palił. Niewiele od niego wyciągnąłem. Pogadam z nim później, teraz zasnął.
-O kurwa. –Tylko tyle zdołał z siebie wydusić. Jednak czułem, że wszedł do domu w zupełnie innym celu.
-Niall, co się stało? Kiedy wszedłeś do domu byłeś wściekły.
-Emm… W sumie powinienem ci o tym powiedzieć, ale jesteś teraz zajęty Harrym. Nie wiem, czy powinienem. –Wydawało się, że chciał powiedzieć to jak najszybciej, a z drugiej strony wcale nie chciał, abym o czymś się dowiedział.
-Mów!
-Spotkałem dziś Eleanor...
A więc to jednak ją dziś widziałem?
-Była z jakimś chłopakiem. Podeszli do mnie. Wydawała się taka radosna. Mówiła, że z Sydney nie wyszło, że zadzwoni do Ciebie itd… Ale pamiętałem przecież, że dzwoniła do ciebie, że świetnie się tam bawi. Kiedy powiedziałem jej o tym, próbowała się wykręcać i… I wtedy ten chłopak powiedział do niej, że przecież nie jesteście już razem… Próbowała się bronić, ale całe kłamstwo wyszło na jaw. Uznałem, że powinienem ci powiedzieć. Lou, ona zdradziła cię i okłamała…
Nie mogłem uwierzyć. Po prostu nie mogłem uwierzyć. El?? El i takie kłamstwo?? Byłem wściekły, zdenerwowany, zły… Jednak doszło do mnie to, że nie jestem smutny. Czy zdziwiło mnie to? W sumie od dłuższego czasu w tym związku to ja ciągle się starałem. Jej największe „poświęcenie” ograniczało się do napisania czasem „tęsknię”. Zdałem sobie sprawę, że to nie było to. To nie był związek, który miał szansę przetrwać.
Przytuliłem Nialla i powiedziałem ciche:
-Dzięki stary. Najwidoczniej nie była mnie warta. Ale teraz musimy zająć się Harrym. To on pierwszy raz poważnie cierpi.


*Jessie*
Wstałam o 8.00. W sumie wstałam, to za duże słowo. Obudziły mnie dźwięki „A Team” Ed’a Sheeran’a, przy których Nika budziła się w pokoju. Na szczęście nie należę do osób, które śpią do 12.00, toteż nie byłam na nią zła. Przynajmniej mam żywy budzik w pokoju obok. Poza tym, już za kilka dni miałam zacząć pracę- wtedy godzina ósma, będzie idealną porą, aby ogarnąć się do Starbucksa. Wstałam i podeszłam do okna- przepiękne słońce, a na termometrze 25 stopni- piękniej być nie mogło. Wyciągnęłam z szafy TO, po czym udałam się w kierunku łazienki. Szybko się umyłam, rozczesałam włosy, lekko wyprostowałam grzywkę i zrobiłam makijaż. Po wejściu do pokoju, zauważyłam blondynę siedzącą na moim łóżku.
-Siema! Mam nadzieję, że nie obudziłam cię piosenką? –Zapytała radośnie.
-W zasadzie obudziłaś, ale to dobrze. Lubię wstawać o tej porze.
-To fajnie. Dobrze, że nie jesteś tym typem, który wstaje po południu. –Zaśmiała się Nika. –Na dole czeka na nas śniadanie. Idziemy?
-Pewnie. –Odpowiedziałam. Cieszyłam się, że dziewczyna mnie polubiła. Obawiałam się, że nie przypadnę jej do gustu- a jednak.
Podczas śniadania włączyłyśmy telewizję. W „Hello Britain”  leciał wywiad z One Direction nagrany tydzień temu. Przy głosie Zayn’a jedzenie śniadania stawało się czymś niezwykle przyjemnym. Gdy wywiad się skończył, z żalem wyłączyłyśmy telewizję i postanowiłyśmy wyjść do miasta. Szkoda było marnować taką piękną pogodę. Nałożyłam swoje conversy i wyszłyśmy, kierując się w stronę Tamizy. Po drodze mijałyśmy Milkshake City. Postanowiłyśmy wpaść na shake’a. Po wejściu zobaczyłyśmy około 10 dziewczynek w wieku około 13-14 lat, zamawiających shake’a One Direction. Z lekkim politowaniem spojrzałyśmy, jak płacą 5(!)  funtów i jarają się tym, że piją coś, co rzekomo wymyśliło 1D. Lubię zespół, szaleję za Zayn’em, ale wybaczcie 25 zł nie będę płacić. Złożyłyśmy zamówienie, „dwa duże truskawkowe” i zapłaciłyśmy razem 4 funty… Wychodząc z pomieszczenia, w oddali zauważyłyśmy dość głośno kłócącą się parę. Ze zdziwieniem odkryłyśmy, że jest tam Eleanor. Parę osób podbiegło do niej, prosząc o zdjęcie czy coś takiego. Ona zbywała ich wyraźnie wkurzona. Nawet, gdybym ją lubiła (a nie cierpię) to uszanowałabym to, że jest wyraźnie „zajęta” i nie próbowałabym podchodzić. Widać inni, nie mają w sobie tyle taktu. Ogarnęłam tylko, że na stojącego tyłem do mnie chłopaczka, dziewczynki nie zwracają uwagi, więc było dla mnie jasne, że nie jest to Louis.
-Też jej nie lubisz? –Nika wyrwała mnie z „transu”.
-Nie przepadam. Nie jestem zazdrosna o Lou, ale bynajmniej od zawsze uważałam, ze ona nie zasługuje na kogoś takiego.
-Ludzie już po zdjęciach potrafią powiedzieć, że jest fałszywa. Ja miałam z nią styczność, kiedy z Liverpool’u przeniosłam się do Londynu. I jeśli wtedy miałam do niej jakiś „respekt”, wiesz…, to całkowicie on minął.
-A co się stało? –Zapytałam zaciekawiona.
-Kiedy przeprowadziłyśmy się z mamą do Londynu, do Michaela, nie mogłyśmy znaleźć ulicy. Podeszłyśmy do niej i jej „grupki”, i zanim mama zdążyła o cokolwiek zapytać ona zaczęła mówić, że nie da autografu, że ma już tego dość.. Rzucała tymi łapami, jakby zaraz miał jej ktoś manicure robić. No mówię ci, istna porażka z tej laseczki.
Zaczęłam się śmiać. Nie przypuszczałam, że ta idiotka, jest aż tak głupia.
Ruszyłyśmy w kierunku Tamizy. W pewnym momencie stanęłam jak wryta. Tylko jakaś niesamowita siła wyższa sprawiła, że nie darłam się jak opętana…

*Harry*
Obudziłem się późnym popołudniem z potwornym bólem głowy. Włosy były przesiąknięte fajkami. Sięgnąłem po butelkę wody, szybko pochłaniając półtora litra płynu. Szybko udałem się do łazienki i spojrzałem w lustro- wyglądałem i czułem się tragicznie. Czerwone oczy, loki powykręcane na wszystkie strony… Szybko doprowadziłem się do przyzwoitego stanu, umyłem i wysuszyłem włosy. Szkoda, że nie udało mi się wyczyścić głowy z tych cholernych wspomnień. Postanowiłem zejść na dół coś zjeść. W salonie siedzieli już Louis i Niall. Nie wiedziałem jak mam dziękować dla Lou, za to, ze tak się mną opiekuje, za to, jak się wczoraj mną zajął. Podszedłem do niego i przytuliłem go, dziękując w ten sposób za wszystko.
-Jak głowa? –Usłyszałem głos Nialla.
-Boli, ale już coraz mniej. –Odpowiedziałem, kaszląc. No tak, zdałem sobie sprawę, że wczoraj wypaliłem, co najmniej 2 paczki papierosów…
-Powiesz nam, co się dokładnie stało? –Zapytał Lou, z wyraźną troską.
Opowiedziałem im całą historię. Nie kontrolowałem łez, które spływały mi policzkach.
-Co właściwie było w tych sms’ach? –Zagadnął Louis.
-„Nie wiem czy właściwie coś do niego czuję. Bynajmniej nie udało mi się wyciągnąć go na miasto. Ale będę się starać! PS: Pamiętaj, jakby Dean przyjechał do Londynu, to jestem wolna. W końcu Harry to tylko epizod, który być może pomoże mi stać się kimś” –Pokazałem im zdjęcie sms’a Jordan. Nie wiem, w jakim celu je zrobiłem. Nie chciałem się mścić, ale jednocześnie czułem się pewnie mając przy sobie jakiś „dowód”.
-Szmata. Szmata.. –Lou i Niall jednocześnie stwierdzili ten fakt, po czym dodali, że nie jest tego warta. Zauważyłem, że mimo wszystko Lou jest jakiś inny.
-Tommo, co się stało? –Miałem już dość pytań i pocieszania mnie. Teraz ja chciałem dowiedzieć się, co jest grane.
-Ekhmm… Nie jestem już, z Eleanor. Okłamywała mnie wielokrotnie oraz zdradziła. –Wypalił w końcu.
Nie mogłem uwierzyć. Zainteresowało mnie to, że mówił o tym z takim spokojem. W końcu dodał:
-Ale nie była to osoba, z którą naprawdę chciałbym się związać do końca życia.
-Więc skąd te obawy? Widać, że się czymś przejmujesz.
-Muszę się z nią spotkać i nie wiem jak to rozegrać. Muszę pomyśleć na spokojnie.
-Damy ci chwilę spokoju. Tylko pamiętaj, że nie możesz tego odkładać, bo znając El, wykorzysta to i zrobi z siebie ofiarę. –Powiedziałem i zabrałem Nialla na górę.



Pisane na szybko, mam nadzieję, że się spodoba. Następny rozdział dodam prawdopodobnie w weekend- egzaminy. Dziękuję, za tyle wejść i za komentarze, które zostawiacie! Ala- czekam na nowy rozdział, skarbie. Follow= follow back: @LenaXXX1. Trzymajcie kciuki, żeby dobrze poszło. Idę się uczyć! Haha.

piątek, 20 kwietnia 2012

chapter five- part I.

*Louis*
Po tym, jak Niall oznajmił, że Harry nie odbiera, zacząłem się niepokoić. To nie w jego stylu- nawet, gdy ma zły humor, odbierze, coś odburknie, krzyknie, poobraża. No w każdym razie odbiera. Szybko zarzuciłem na siebie bluzę i bez słowa wyszedłem z restauracji, nie kończąc posiłku. Przypuszczałem, że jest w domu tam, więc skierowałem swoje kroki. Idąc, zastanawiałem się, co może być powodem jego zachowania. Nie chciałem dopuszczać do siebie myśli, że to mogła być ta idiotka. Starałem się bronić Harrego przed tym brutalnym światem. Ostrzegałem go przed tą dziewczyną, miałem po prostu, co do niej pewne obawy. Idąc te 10 minut myślałem tylko o tym, aby moje przeczucia nie potwierdziły się. Zawsze byłem o niego zazdrosny. Pewnie teraz też tak jest. Przechodząc przez ulicę, zauważyłem wysoką brunetkę, wyglądała jak Eleanor. Byłem jednak zbyt przejęty Harrym, by zwrócić na ową dziewczynę uwagę. Poza tym, El była teraz w Sydney. Tęsknię, to pewnie, dlatego wydała mi się podobna. Podczas tych rozmyślań zauważyłem, że stoję już przy domu. Otworzyłem drzwi i niepewnie nacisnąłem klamkę. Wypowiedziałem jego imię, jednak nie usłyszałem odpowiedzi. W powietrzu unosił się dym papierosowy. Gdy dotarłem do salonu zobaczyłem dywan pokryty jakimiś porwanymi kawałkami papieru. Gdy podniosłem kilka, moje przypuszczenia się potwierdziły. Nie daruję jej tego. W głowie już obmyślałem plan, jak jej się odpłacić, kiedy zorientowałem się, że dalej nie wiem gdzie jest Harry. Bynajmniej w poszukiwaniach przeszkodził mi jeszcze jeden szczegół- pusta butelka po wódce i niedopalone fajki (Harry i palenie??). Pobiegłem do jego pokoju- był pusty. Nie było go także w łazience, kuchni, czy innym pomieszczeniu domu. Bardzo się o niego martwiłem. Wyszedł gdzieś najebany, załamany, nie wiadomo, co zrobi.. W pewnym momencie usłyszałem odgłos tłuczonego szkła. Dobiegał on z piwnicy. Nikt z nas tam nigdy nie schodził- nie przyszło mi do głowy, aby sprawdzać właśnie tam. Zszedłem do piwnicy i sytuacja, którą tam zastałem nie należała do najciekawszych…

_________________________________
zabijecie mnie za długość rozdziału.. ale ja wam to jutro wynagrodzę, obiecuję.. dziś w nocy będę pisać, teraz muszę odpocząć... @LenaXXX1

środa, 18 kwietnia 2012

NOWY ROZDZIAŁ DZIŚ WIECZOREM ALBO JUTRO. MIAŁAM PISAĆ TERAZ ALE JESTEM W ZBYT WIELKIM SZOKU PO TWITCAMIE LIAMA <3 BYE <3 XX

EDIT :
PACZAJCIE CO DZIŚ PRZYSZŁO *_*

niedziela, 15 kwietnia 2012

chapter four.




Została dodana nowa bohaterka.  KLIK.
*Niall*
Stała z chłopakiem, którego skądś znałem. Niestety, nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie go wcześniej widziałem. Poza tym, stali w pewnej odległości ode mnie i nie widziałem go dokładnie. W pewnym momencie, Eleanor mnie zauważyła. Pomachała do mnie uśmiechając się radośnie i razem z osobą jej towarzysząca zaczęła iść w moim kierunku. Chociaż liczyłem na spokojny spacer bez towarzyszy u boku, nie wypadało mi odwrócić się i pójść w przeciwnym kierunku. Nie stali daleko mnie, jednak musieli przejść przez pasy. Czerwone światło sprawiło, że zmuszeni byli zatrzymać się. Wtedy miałem okazję przyjrzeć się dla chłopaczka. Jego twarz była mi naprawdę znajoma, jednocześnie wiedziałem, że teraz na pewno sobie nie przypomnę. Zazwyczaj tak miałem, nie pamiętałem tego, co było akurat w danej chwili potrzebne. W każdym razie, El zachowywała się dość dziwnie, jak na osobę, która z nim nie była. Osoba postronna z pewnością wzięła ich czułe spojrzenia oraz obejmowanie się za komunikat: „uwaga, jesteśmy razem”. Bynajmniej El nie była przecież singielką. Światło przybrało kolor świeżej trawy i owa dwójka zbliżyła się do mnie.
-Cześć Niall, dawno się nie widzieliśmy! Co u ciebie? –powiedziała to ze zbyt wielkim entuzjazmem, jak na nią. Zwykle nie jest aż tak miła.
-Cześć. Faktycznie, trochę czasu minęło, kiedy ostatnio gościłaś w skromnych progach naszego domu. Dużo się dzieje, ale pewnie cię to nie zainteresuje. –rzuciłem z dystansem.
-Och, zapomniałabym. To jest Brian. Należą z Daniele do tej samej formacji. Ostatnio byłam u Dan na próbie i poznała nas ze sobą. Jest naprawdę przesympatycznym chłopakiem! –Oznajmiła, z wielkim uśmiechem na twarzy. No tak, teraz przynajmniej wiedziałem, skąd kojarzę gościa. Byliśmy z chłopakami parę razy na próbach u Dan.
-Cieszę się, że w końcu macie z Daniele tych samych przyjaciół. –Powiedziałem z sarkazmem. Eleanor nie miała przyjaciół.
-Tak właściwie to, co tutaj robisz? Nie powinniście mieć teraz wywiadu? –Zapytała, tym razem jakby mniej pewnie.
-Odwołali go wczoraj, prezenter miał wypadek i nie udało im się znaleźć zastępstwa w tak krótkim czasie. A ty nie miałaś być przypadkiem w USA? Louis mówił, że jedziesz na pokaz. –Musiałem zapytać. Lou tęskni, a ona bezczelnie porusza się w Londynie z jakimś chłopaczkiem, okłamując swojego chłopaka?
-Och, zmieniły mi się plany. Zapomniałam go o tym powiadomić. Postaram się jak najszybciej to zmienić. –Odpowiedziała. Jej słowa nie brzmiały przekonująco. Znałem prawdę, wiedziałem, że kłamie.
-Naprawdę? To ciekawe, bo Tomo rozmawiał dziś z tobą, a ty przekazałaś mu, że świetnie bawisz się w Sydney, tylko tęsknisz za nim niesamowicie. I...  –Chciałem coś dodać, kiedy nagle odezwał się ciemnowłosy.
-El, przecież mówiłaś, że nie jesteś już z tym pajacem! –Skierował swoje słowa do osłupiałej brunetki.
-Co?! –Wrzasnąłem.
-To nie jest t… -zaczęła mówić, ale nie pozwoliłem jej skończyć.
-To jest tak jak myślę. Okłamałaś wszystkich szmato. –Jeżeli kiedykolwiek miałem do niej szacunek, teraz całkowicie zniknął.
Obróciłem się i wściekły poszedłem w przeciwnym kierunku. Słyszałem jeszcze wściekły głos Briana i błagalny głos El. Nie próbowałem nawet usłyszeć, co mówi do tej idiotki. Całkowicie zapomniałem o problemach Zayna, czy dziwnym zachowaniu Harrego. W głowie miałem tylko: suka, suka, suka. Natomiast wiedziałem, co muszę zrobić. Musiałem powiedzieć to dla Tomlinsona, chociaż wiedziałem jak to go zaboli. Zatrzymałem się, wziąłem głębszy oddech, po czym skierowałem się w kierunku naszego wspólnego mieszkania.

*Zayn*
Siedząc w Nandos po wyjściu Louisa i Liama, nie czułem się komfortowo. Niall to mój najlepszy przyjaciel i jednak nie było mi zbyt dobrze, widząc jego ból, kiedy nie umie mi pomóc lub, kiedy próbuje, a ja tą pomoc odrzucam. Nie umiałem długo patrzeć się w jego oczy, znowu opuściłem wzrok, znowu uśmiechnąłem się. Uśmiech osoby, która nie umie żyć ze sobą i z innymi. Myślałem, że przez X’Factor stanę się bardziej pewny siebie, otwarty na znajomości, na przyjaciół. Zdałem sobie sprawę jak bardzo się myliłem. Nawet ta niesamowita czwórka chłopaków, nie umiała mi pomóc. I wiem, że się z tym męczyli, choć na szczęście mniej niż ja. Frajer, który bolesną przeszłość próbuje ukryć poprzez starannie ułożone włosy, starannie dobieranie ubranie i głos, przez który i tak przebija się ból. Są dni, kiedy wstaję i czuję, że świat jest piękny. Zapominam o tym, co działo się kiedyś, jestem radosny i pogodny. Jak choćby dzisiejszego poranka. Są dni, kiedy wspólne wyjścia z chłopakami, są czymś radosnym. I oczywiście koncerty. To podczas nich czuję, że mogę więcej, że ludzie mnie podziwiają. Ale czasem to znowu powraca…
W końcu wyszedłem z baru, skierowałem się w stronę Tamizy. Lubiłem tam chodzić, znalazłem ciche miejsce, gdzie mogłem odpocząć, nie skupiać się na tym, że ktoś może mnie zauważyć, zrobić zdjęcia… Usiadłem, opierając się o drzewo. To było moje miejsce, do którego raczej nikogo nie przyprowadzę, bo straci swoją wyjątkowość, jaką niezaprzeczalnie posiada. Minęło trochę czasu, kiedy wstałem i leniwie ruszyłem w kierunku domu. Idąc, zauważyłem Eleanor. Kłóciła się z jakimś chłopakiem. W sumie to za dużo powiedziane, on darł się na nią na pół Londynu, a ona chowała w rękach swoją zapłakaną twarz. Jeśli mam być szczery, nie lubiłem jej za bardzo. W stosunku do Louisa zachowywała się jak anioł, kiedy znikał z pola widzenia a my zostawaliśmy- zwracała się do nas dość chamsko. Nie przejąwszy się tym szczególnie, minąłem ich nie patrząc więcej w kierunku tej awantury.

*Jessie*
Nikt nie otwierał. Pomyślałam, że może źle zapisałam adres, ale co ja teraz zrobię? W głowie miałam już same czarne scenariusze, kiedy po jakichś dwóch minutach drzwi się otworzyły. Stanęła w nich wysoka, dość szczupła brunetka. Na oko miała jakieś 30 lat i uśmiechała się przyjaźnie, jednocześnie przepraszająco.
-Wybacz skarbie, miałam bardzo ważny telefon i nie byłam w stanie otworzyć. –Zaczęła się tłumaczyć. –Tak w ogóle jestem Jennifer Cage. I proszę mów do mnie po imieniu, nie lubię tych formułek per pani.. –Kobieta mówiła spokojnie, sprawiała wrażenie naprawdę przesympatycznej.
-Miło mi Jennifer, jestem Jessie. –Odpowiedziałam jej i odwzajemniłam uśmiech.
-Jak zwykle trzymam gości w przed domem. Będziesz musiała przyzwyczaić się, że często jestem dość nieogarnięta. Wchodź szybciutko. –Powiedziała. Po czym wykonała ręką, zapraszający gest.
Weszłam do domu. Z zewnątrz wydawał się być ogromny i nie przeliczyłam się. Był naprawdę imponujący, utrzymany w nowoczesnym stylu. Na górę prowadziły szerokie schody. To właśnie w ich stronę skierowała się Jen. Podążyłam za nią. Na piętrze moim oczom ukazało się ogromne lustro. Za nim znajdowało się pięć pokoi i jedna łazienka. Jen wskazała brzoskwiniowy pokój. Moim oczom ukazało się również pomieszczenie, ukryte za ciemnobrązowymi drzwiami. Własna łazienka? Czułam się jak w raju.
-Mam nadzieję, że ci się spodoba. Wybrałam pokój z osobną łazienką, abyś czuła się komfortowo. Z tego pokoju jest cudowny widok, na panoramę naszego kochanego Londynu. Wieczorem zasmakujesz magii, jaką niesie ten widok. –Powiedziała, kierując słowa w moją stronę.
-Dziękuję ci Jen, jest fantastycznie! –Krzyknęłam uradowana i przytuliłam kobietę.
-Chcesz się rozpakować i odpocząć, czy wolisz najpierw poznać resztę rodziny?
-Z chęcią najpierw ich poznam. Lot nie był męczący.
Skierowałyśmy się po schodach, w kierunku ogromnego salonu. Wiedziałam, że Jen ma męża oraz córkę z poprzedniego małżeństwa.
-O, widzę naszą nową współlokatorkę! Czyżby to śliczna Jessie? –Wykrzyknął mężczyzna.
-Daj spokój Michael, zachowuj się jak przystało na pana domu! –Jennifer skierowała swoje słowa do owego mężczyzny.
-Cześć Jessie, miło cię poznać. Mów mi Michael, Mike lub jak będzie ci wygodnie. –Powiedział Mike, ściskając moją rękę. Widać cała rodzina należała do tych radosnych.
Została jeszcze jedna osoba.. Obok Mike’a stała drobnej postury dziewczyna.
-Hej Jess, jestem Nika. Córka Jennifer. –Z uśmiechem na ustach powiedziała nastolatka.
Podziękowałam im wszystkim za tak miłe powitanie, porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym udałam się do swojego pokoju rozpakować się. Po paru chwilach w drzwiach pojawiła się Nika.
-Mogę na chwilę? –Zapytała.
-Pewnie, przecież nie musisz pytać o pozwolenie w swoim domu! –Zaśmiałam się.
-Chciałam żebyś wiedziała, że gdyby coś, to jestem do twojej dyspozycji. Cieszę się, że jest tu dziewczyna w moim wieku, kiedy rodzice wychodzą do pracy, w domu jest przeraźliwie nudno.
Ucieszyłam się, że dziewczyna na starcie mnie polubiła. Zaproponowała, abym poszła na chwilę do jej pokoju. Weszłyśmy do przestronnego wnętrza. Dziewczyna skierowała się do okna, aby wpuścić trochę powietrza, podczas gdy ja usiadłam na jej ogromnym, białym łóżku. Na czerwonej, satynowej pościeli leżał pamiętnik. Duży napis „WŁASNOŚĆ NIKI HORAN”. No tak, dziewczyna miała inne nazwisko, niż Jen i Mike, zachowała je po ojcu. Ale Horan? Widocznie zauważyła moje zdziwienie, bo ze śmiechem odpowiedziała:
-Niestety, nie jestem spokrewniona z Niallem. Chociaż One Direction uwielbiam ponad życie i faktycznie, blondynek jest moim faworytem. Lubisz ten zespół?
W skrócie opowiedziałam jej, co myślę o 1D. Rozgadałyśmy się na dobre, nie zauważyłam, kiedy zrobiło się ciemno. Zeszłyśmy na dół, szybko zrobiłyśmy jakąś kolację i przy dźwiękach One Thing zjadłyśmy przygotowane kanapki, popijając znanym na całym świecie, gazowanym napojem w pomarańczowej butelce. Po konsumpcji udałyśmy się do swoich pokoi. Po całym dniu byłam tak wyczerpana, że nie pamiętam, kiedy zasnęłam.


___________________
Trochę musieliście czekać na nowy rozdział, ale mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Nie zamierzam prosić o jakąś tam ilość komentarzy, bo jest to śmieszne. Chociaż robi mi się bardzo miło, kiedy coś napiszecie. Dziękuję za 428 wejść. Następny dodam, kiedy będę miała chwilę wolnego. Follujcie na twitterze: @LenaXXX1. Follow back, jeśli zapytacie. :) Miłego wieczoru i powodzenia jutro w szkole!

środa, 11 kwietnia 2012

chapter three.

*Harry*
Kolejne spotkanie z Jordan. Nie chciała spotykać się w domu.. Po pół godzinie przekonywań zgodziła się. Zapukała do drzwi, była taka... inna. Przytuliła mnie, pocałowaliśmy się, a następnie skierowałem ją w kierunku salonu, gdzie włączyłem film. Trochę rozmawialiśmy, na jej twarzy znowu zagościł ten "słodki" uśmiech, jakim zauroczyła mnie na koncercie. Powiedziała mi wtedy, że przyszła tam z siostrą, która była za mała, aby udać się sama. Może to by wyjaśniało fakt, że nie śpiewała i nie darła się z całą resztą? Tylko w takim razie... Nie. Nie. Pytania o to, dlaczego jest ze mną? Wolałam sobie tego oszczędzić. Co parę minut wysyłała masę smsów, co nieco mnie zirytowało, jednak nie dałem tego po sobie poznać. Czułem, że podczas tego miesiąca, od kiedy jestem z nią, wszystko się pozmieniało. To dla niej zmieniłem się, obiecałem nie śpiewać już solówek dla fanek- była zazdrosna. Lou cały czas powtarzał mi, że nie jest dla mnie. Chciał abym był szczęśliwy i jak on to powiedział? "Haz, czuję, że ona ci tego szczęścia nie zapewni. Ale to twój wybór" Tak, te słowa zapamiętałem. Pomimo, że jest moim najlepszym przyjacielem, nie chciałem go słuchać.
Nagle Jordan wstała i poszła do łazienki. Jej iPhone kusił. Nie wytrzymałem, musiałem go wziąć i zobaczyć rozmowy. Byłem wściekły. Wściekły na siebie, że mogłem być tak niesamowicie ślepy. W chwili, gdy odłożyłem telefon, do pokoju weszła Jordan.
-Kochanie, może pójdziemy do Starbucksa na kawę? -zawołała radośnie.
Nie zachowałem się jak ostatni cham i resztkami sił powstrzymałem się przed uderzeniem jej w twarz.
-Jordan... -zbliżyłem swoją twarz do niej. -Nie będziesz dalej wykorzystywać tego, że należę do One Direction.
-Ale... -blondyna próbowała się bronić.
-Nie. -przerwałem. -Zaufałem ci, a ty mnie wykorzystałaś. Żegnaj.
Widziałem jak odchodzi, słyszałem, jak zanosi się płaczem. Wtedy czułem że jestem twardy. Wróciłem do pokoju, patrząc na roześmiane twarze ze zdjęcia zrobionego w automacie. Poczułem, jak do oczu, napływają mi łzy. Odrzuciłem połączenie od wiecznie głodnego blondyna.

*Jessie*
W samolocie siedziałam koło mężczyzny w średnim wieku. Nie mogę powiedzieć, że należał do tej chudej części społeczeństwa, ale sprawiał wrażenie miłego. Chyba zajmował się jakąś dużą firmą, bo siedział w papierach. Minęła już pewnie połowa lotu, kiedy facet oderwał się od papierów i zamawiając szampana, zagadał do mnie. Pytał dlaczego lecę sama, co zamierzam robić.. No wiecie, taka "klasyka". Rozmowa upłynęła miło i przyjemnie, dlatego kiedy ogłoszono lądowanie, byłam zdziwiona, że czas tak szybko przeleciał. Mój towarzysz przedstawił się jako Paul i powiedział, że bardzo milo się rozmawiało. Następnie pożegnał się, gdy wylądowaliśmy. Mimo, że lot był krótki i przebiegł bez żadnych komplikacji, cieszyłam się że jestem już na miejscu. 
-Nareszcie. Witaj piękny, zatłoczony Londynie. -mruknęłam do siebie, uśmiechając się. 
Od razu zauważyłam, że pogoda jest cudowna. Oby się utrzymała. Chociaż w Londynie, to niemożliwe. 
Jeszcze przez dłuższą chwilę stałam na lotnisku, po czym ruszyłam w kierunku stacji metra. Jako, że wynajęłam pokój w centrum Londynu, jechałam tylko 2 stacje. Wysiadłam, zaciągnęłam się charakterystycznym dla tego miasta "brudnym powietrzem"... Znalazłam ulicę zapisaną na wygniecionej kartce. Czułam lekki strach przed tym co mnie czeka. Nowy dom, rodzina, miasto, przygody.. Nowe życie. Zapukałam...

*Niall*
/W Nando's/ 
-Odrzucił moje połączenie. -powiedziałem do chłopaków. 
Liam i Lou wyraźnie się zaniepokoili. Rozmawialiśmy przez chwilę, po czym Tommo wyszedł nic nie mówiąc. 
-A temu znowu co? -rzucił Zayn, przegryzając kurczaka. 
Zapytał jednak bez większego zainteresowania. Jego zachowanie nie zdziwiło mnie specjalnie. Nie należał do osób, które martwiły się o przyjaciół. Spojrzałem mu prosto w oczy. Jak zawsze widziałem tę samą pustkę. Odkąd pamiętam jego oczy wyrażały to samo. Przeraźliwa czarna głębia w jego brązowych tęczówkach. Schemat był wielokrotnie przez nas powtarzany- Zayn spuszczał głowę, uśmiechając się smutno. Nie było więc niespodzianką, kiedy znowu to zrobił. Po zjedzeniu, Liam wyszedł z Nando's spotkać się z Danielle. Biedak, nie widział się z ukochaną od 2 miesięcy, nie mógł się już doczekać. Zostaliśmy z Zayn'em sami. Przez dłuższy czas trwała cisza. Jako jego najlepszy przyjaciel wiedziałem, że jeśli będzie chciał pogadać- sam się odezwie. Po 15 minutach wstał, rzucił ciche "dzięki" i wyszedł zarzucając szary kaptur na starannie ułożone włosy. Zostałem sam. Dokończyłem śniadanie i postanowiłem przejść się na spacer, pomyśleć nad tym wszystkim. Ostatnio za dużo się dzieje. Ruszyłem ku obrzeżom miasta, kiedy zobaczyłem Eleanor.. 


_______________________
nie wiem, czy wam się podoba, ale pisany na technice, z okazji panującej wszechobecnej nudy. chciałabym też powiedzieć, że jutro mam zebranie i nie wiem czy coś się tu szybko pojawi, ale postaram się :D jak zawsze dziękuję kochanej Ali! x oraz kisses dla Moniki która śpiewaniem "Im feeling sexy and free" wydała się, że czyta bloga :* FOLLOW @LenaXXX1

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

chapter two.

Do bohaterów dodałam Danielle, Alicję i Jordan- spójrz: klik. 

Nie byłam przekonana, czy chcę ich posłuchać. Weszłam na twittera i napisałam do Ali- ostatnio mojej najlepszej przyjaciółki- wiedziałam, że ich słucha. Następnego dnia spośród tysiąca "follow back? x " (Dużo osób chce, abym ich obserwowała, liczą, że napiszę DM do Lovato. No tak, znalazłam się w szczęśliwym gronie5 fanów, których followała. Łącznie Demi obserwuje chyba 20 osób. Nieźle, co?) W końcu odnalazłam tweet od Ali: "Chociaż to nie twój gatunek, to posłuchaj, znam ciebie i wiem, że któryś kawałek na pewno nie ujdzie twojej uwadze"  I owa 17-latka miała rację. Co prawda "Gotta be you" czy "Stole my heart" nieszczególnie wpadły mi w ucho i już miałam zrezygnować, kiedy pojawiła się reklama radia zet. Postanowiłam zrobić małą przerwę w słuchaniu i weszłam na pop-listę zobaczyć czego teraz się słucha. Nie mogłam uwierzyć- "One Direction- What Makes You Beautiful" na 10 miejscu. Z ciekawości, kliknęłam "play". I wpadłam. Oprócz tej piosenki, cały czas nuciłam jeszcze "Moments"... Jednak w WMYB było coś... No okej, raczej ktoś... Ten fragment. Ten głos, który hipnotyzował. "So c-come on, you got it wrong..." I ciągnący się dalej przewspaniały akcent. Pamiętam te 5 minut mojego życia: sprawdziłam czyj głos mnie zauroczył, wpisałam jego nazwisko w google i.... Zatkało mnie, najzwyczajniej w świecie. Zayn Malik. Najcudowniejszy chłopak pod słońcem. 
W ten oto sposób, opowiedziałam wam historię życia. I dokładnie w tym momencie jestem już w drodze na samolot. Szare dresy, bluza "cool story, bro" i bandamka na głowie. Czarne conversy dopełniły wygody, jakiej miałam zaznać w podróży...

*Harry*
Kolejny szary dzień w Londynie. Jedynym plusem jest fakt, że Jordan pisze ze mną. Piękna blondynka, którą zobaczyłem na koncercie. Stała i zabijała przepięknym uśmiechem. To dla niej zaśpiewałam solówkę WMYB. Później wypatrzyłem ją w trakcie podpisywania płyt. I się zaczęło. Ma 18 lat- Lou w końcu przestał mi dokuczać, że nie jest w wieku Flack- no cóż, ta kobieta to był wyjątek... Czy będzie z tego coś więcej? Nie wiem, w niej jest coś... Co nie pozwala mi do końca zaangażować się. Potrzebuję czasu. Tak, zdecydowanie. Pewnie wtedy coś do niej poczuję.

*Zayn*
-I'M FEELING SEXY AND FREEEEEEEE
-Zayn, przestań do cholery drzeć się w tej łazience! I wychodź w końcu, mieliśmy wyjść pół godziny temu, a ja jestem głodny! -dobiegł mnie głos Nialla. 
No tak, nikt nie lubił moich pobytów w łazience, a już szczególnie Niall, który dzielił ze mną mieszkanie, a co za tym idzie- łazienkę. Godzina kąpieli, 20 minut na ocenę ogólną i na koniec jakieś poł godziny na włosy. Człowiek musi dobrze wyglądać, nie? A pośpiewać Jessie J do prysznica każdy lubi. No, bynajmniej ja. Za chwilę idziemy do miasta. Spotykamy się z chłopakami, a przy okazji coś zjemy, bo po wczorajszej nocy filmowej Niall zostawił w lodówce tylko marchewki dla Lou. Ostatnio, jakaś fanka napisała na twitterze, że jestem jedynym bad-boyem w zespole. Wiem, że taka krąży o mnie opinia.. Dotychczas, nie udało mi się jej zmienić, nie umiem się przed nikim otworzyć, nie spotkałem jeszcze takiej osoby, która mnie zrozumie. 

*Jessie*
Zalogowałam się na twittera, użytkownik "jessiej" jest online. Powiecie teraz że nazwa tt, to od tej wokalistki? No niestety nie, to moje imię i pierwsza litera nazwiska. A ustawiłam sobie taką nazwę bo "jessj" była zajęta. Poza tym w  szkole też wołali "Jessie J" Tak wiecie, po amerykańsku... Napisałam "pray 4 gd flight. Z.M. always in my heart x" i wystartowaliśmy...

_____________________________________
Tak powstał 2 rozdział, a pomysłów mam na co najmniej kilkanaście... Komentarze to takie miłe istotki, dzięki którym człowiek się uśmiecha, wiecie? :) Jeśli chcecie być powiadamiani, piszcie tt :) mój: @LenaXXX1. Mokrego poniedziałku :)

niedziela, 8 kwietnia 2012

chapter one.

-Jessie! Jessie czy możesz w końcu zdjąć słuchawki? Zarezerwowałam Ci bilet. Wylatujesz jutro. - krzyczała mama wchodząc do pokoju.
Tak, tak, tak! Moje marzenie właśnie się spełnia! Rzuciłam się mamie na szyję, dziękując. Dopiero wieczorem zobaczyłam kopertę ze "starterem". Wystarczy na wynajęcie pokoju oraz podstawowe wydatki.
Tak w ogóle jestem Jessie Jaśkiewicz. Jestem Polką, ale mama, niepoprawny widz amerykańskich seriali, postanowiła dać mi na imię jak jej ulubiona bohaterka. Cóż, nawet nie wiem, z jakiego to serialu. Whatever. Angielskiego uczę się 10 lat, mam opanowany naprawdę zaawansowany poziom. Właśnie zdałam maturę, wszystkie przedmioty ponad 90%, angielski 100% oczywiście. Jutro wielki dzień. Czeka na mnie Londyn, czyli poznawanie kultury, ludzi, zwiedzanie.. Ahh tak.. I praca w Starbucksie. Nie zamierzam tam nic zarabiać "ponad normę". Chce przeżyć tam wakacje, jeżeli mi się spodoba, zrobić pełen rok przerwy między liceum a studiami. Czyli opowiedziałam wam swoje cele wyjazdu. No może prawie wszystkie, nie wspomniałam o najważniejszym, ale będzie się śmiać z takiej 19-latki. No cóż, sami nie wiecie jak życie zaskakuje...
Otóż... Odkąd pamiętam słuchałam rocka i byłam taką buntowniczką. Przynajmniej starałam się nią być. No bo w końcu jak się buntować, jak rodzice na wszystko pozwalają? Stać się czerwonowłosą też pozwolili. Tata i ja to nierozłączny duet na Woodstock czy do Jarocina. Z tego powodu, gdy laseczki z klasy piszczały pokazując na tapetach komórek pięciu chłopaków, podeszłam do tego z rezerwą. Nie trzeba było się ich pytać, bo wśród ckliwych rozmówek, co chwila padało "One Direction". I tu się zaczęło...


I tak o to mamy rozdział 1. Krótki, ale muszę się zwijać, a chciałam coś dodać... Mam nadzieję, że się wam spodoba. Miło by było, gdybym zobaczyła jakieś komentarze :3 Na razie uciekam, pozdrawiam kochaną Alę :* Możecie mnie follnąć na @LenaXXX1 : )


Bohaterowie.

Bohaterowie. 


Jessie Jaśkiewicz. 
19-latka, czerwonowłosa 
dziewczyna z rockowym pazurem. 
Nigdy nie wiesz, czego się po niej spodziewać. 


Liam Payne.
19 lat. Spokojny "Daddy One Direction" W szczęśliwym
związku ze starszą od niego, Danielle. Czy wyzna komuś, 
dlaczego tak naprawdę boi się łyżek? Kto mu w tym pomoże?


Zayn Malik.
19 lat. Ma opinię bad- boy'a. Lubi przeglądać się 
w lustrze, lecz nikt nie wie, jaki jest naprawdę... 
Uwielbia muzykę zagranicznej wokalistki- Jessie J.


Louis Tomlinson.
20 lat. Kocha Eleanor, ale nie wie, czy dziewczyna
z którą jest w związku, jest tą jedyną w jego życiu.
(nie są juz razem..)


Niall Horan.
19 lat. Kocha jedzenie ponad życie. 
Ile jest gotów zrobić w imię miłości?


Harry Styles.
18 lat. Niepoprawny romantyk, najlepiej dogaduje się z Lou.
Kręci z fanką. Co się stanie, kiedy przypadkiem wejdzie w podany link?


Danielle Peazar.
22 lata. Dziewczyna Liama. 


Jordan Wilson.
18 lat. Poznała Harrego na koncercie. 
Obecnie spotykają się, chociaż Jordan, 
leci głównie na jego sławę. Czy to się wyda?
*Bohaterka, nie jest już z Harrym*


Alicja Kowalewska.
17 lat. Z Jessie, poznały się przez twittera.
Nastolatki, są obecnie najlepszymi przyjaciółkami.
Alicja jest zakochana w Lou, nie cierpi Eleanor, no cóż..


Nika Horan.
To w jej rodzinie znalazła się Jessie. Jej nazwisko
nie ma nic wspólnego ze słodkim irlandczykiem.
Czy tak zostanie?

Eleanor Calder chyba wszyscy znają, jeśli nie, kieruję do google :)

Bohaterowie, będą dodawani, kiedy pojawią się w rozdziale. x 
@LenaXXX1