*Harry*
Po wejściu
do mojego pokoju, zauważyłem, że Niall zwrócił uwagę na wiszące zdjęcia.
Widniała na nich Jordan. Łzy, niemal automatycznie zaczęły napływać mi do oczu.
Ponownie poczułem niesamowity ból w sercu. Ciężko jest zapomnieć o kimś, o kogo
tak bardzo dbałeś, kogo… chyba kochałeś. Prawda jest taka, że czułem chyba do
niej coś więcej. Ale… No bynajmniej teraz nie ma to już żadnego sensu.
Po dłuższej
chwili milczenia odezwał się Niall:
-Stary, wiem, że boli. I nie mam
zamiaru mówić, że szybko przejdzie, bo tak się nie stanie. I nikt nie każe ci
tego w sobie tłumić. Wiem, że masz taką tendencję, nie chcesz, żeby wszystko
kręciło się dookoła ciebie, ale wiesz… Może czasem trzeba? Poczuj się ważny,
doceniony. Jesteś wart wszystkiego, co najlepsze.
Boże, jak
ja kochałem tego człowieka. Blondynek zawsze umiał powiedzieć coś, co podnosiło
mnie na duchu. Później, rozmawialiśmy jeszcze przez dłuższy czas. O mnie, o
Jordan, o Lou, o jego fascynacjach Demi Lovato… No dosłownie o wszystkim. Kiedy
spojrzałem na zegarek, zdziwiłem się. Minęły już dwie godziny. Razem z Niallem postanowiliśmy
zejść na dół, zobaczyć jak trzyma się Lou. W chwili, kiedy schodziliśmy po
schodach, usłyszeliśmy ogromny huk, który sodowany był trzaśnięciem drzwiami.
Podbiegliśmy do okna i ujrzeliśmy odbiegającego Louisa. Oznaczać to mogło tylko
jedno- powie jej. Kiedy jest zbyt przytłoczony pewnymi sprawami, zaczyna
biegać. Po tym, znajduje w sobie siłę, żeby coś zrobić. Jednocześnie cieszyłem
się, jej wygarnie. Z drugiej strony bardzo się o niego bałem. To silny chłopak,
ale nie zasługiwał na takie traktowanie… Nikt na to nie zasługuje. Z moich
rozważań, wyrwał mnie Niall.
-Idziemy coś zjeść?
-Haha, dobrze. To nic, że niedawno
jadłeś ! –Zaśmiałem
się z blondyna.
-Przecież mój ostatni posiłek to było
śniadanie ! O 9 rano ! Teraz jest 19, czy ty to rozumiesz ?! –Wydawało się,
że zabije swoim głodnym wzrokiem.
-Przepraszam, większość dnia
przespałem, nie ogarniam czasu… Chodź, idziemy ! –Po czym pociągnąłem blondyna w
kierunku dobrze już znanego Nando’s…
*Jessie*
-Jessie, buzię zamknij, bo ludzie się dziwnie
patrzą ! Jessie ! JESSIE ! –wydarła się na mnie blondyna.
-Ach tak, buzia. Już, już. –Pospiesznie
się poprawiłam, według zaleceń Niki, chociaż inni ludzie nie robili na mnie
wrażenia.
To jest on!
To niemożliwe, a jednak. Zayn Malik stoi na moście! Jestem od niego parenaście
metrów!
-Nika, powiedz, że śnię ! Ale jeśli śnię, to
za nic nie chcę się obudzić ! Boże Nika, co ja mam teraz zrobić ? –Choć to
do mnie nie podobne, złapałam lekką panikę. Z drugiej strony, to chyba
zrozumiałe. Moje oczy widzą właśnie mój ideał.
-Podejdź do niego, zagadaj. Ale jak normalna
dziewczyna, nie piszcz jak fanka, nie proś od razu o autograf. No chyba, że
chcesz, żeby potraktował cię jak resztę… -Horanka mądrze mówiła, bynajmniej
taki był mój plan, zanim tu przyleciałam. „Jak go spotkasz- nie piszcz, nie krzycz,
nie rzucaj się do niego od razu z aparatem” Tak, to zdecydowanie był mój plan,
który zapisałam nawet w notatkach na głównym ekranie telefonu.
-Widzę, mamy te same pomysły, kochana !
Podejdę, nic nie tracę w końcu, nie ?
-No pewnie, a może cię zapamięta i
napisze na twitterze „zakochałem się w czerwonowłosej, którą widziałem przez 15
sekund” –Zaśmiała
się dziewczyna, uradowana, ze swojego pomysłu.
-Ha-ha-ha. Żeby mi podobne pomysły do głowy
nie wpadły, jak Niallerka spotkasz ! –Odgryzłam się i ruszyłyśmy w stronę
mulata.
W chwili
naszego „startu” Zayn odwrócił się i spojrzał na mnie. Boże! Nie macie pojęcia,
jak się wtedy czułam! Miliony motyli w brzuchu i mój uśmiech „number five”,
czyli ten bardzo nieśmiały, z zaróżowionymi policzkami. A w planach miałam
„trójkę” czyli ten boski.. Ech, życie lubi robić na przekór.
-Masz dziewczyno szczęście.. –westchnęła
Nika. Po czym dodała: -Patrzył
zdecydowanie i tylko na ciebie..
W chwili,
gdy dzieliła nas już tylko połowa całej odległości, do Zayn’a podbiegł tłum
fanek. Nie chciałam im przeszkadzać.. Mój humor natychmiast spadł, a ja
skręciłam w boczną uliczkę, nie zważając na wołającą za mną przyjaciółkę…
W pewnym momencie
zatrzymałam się, poczekałam na Nikę i przeprosiłam ją za swoje zachowanie.
Dziewczyna na szczęście nie miała mi tego za złe, zapytała czy może iść spotkać
się z koleżanką, czy potrzebuję wsparcia. Kiedy usłyszała, moje stanowcze
zaprzeczenie na to, jakobym potrzebowała jakiejkolwiek pomocy, ruszyła
posyłając mi buziaka. Ruszyłam do domu, nie spieszyłam się szczególnie. Właśnie
mijałam przepiękny park, kiedy zostałam brutalnie potrącona w ramię, przez
jakiegoś kolesia. Nie widziałam jego twarzy, miał na sobie kaptur i okulary.
Rzucił tylko krótkie „przepraszam”,
po czym pobiegł dalej. Mając już dość wrażeń, jak najszybciej doszłam do domu,
umyłam się i nie zważając, że jest dopiero 17.00,
poszłam spać.
Następnego
dnia, obudziłam się jeszcze wcześniej. Na wyświetlaczu komórki widniała godzina
6.00. Wstałam, przebrałam się w dres
i poszłam na dół po płatki. Wychodząc z pokoju sięgnęłam też po laptopa.
Nałożyłam płatki, nalałam mleka i usiadłam przy stole, włączając sprzęt.
Załogowałam się na fejsa i twittera. W przerwach między kolejnymi łyżkami
posiłku, odczytywałam wiadomości. Wśród nich, była dość długa wiadomość od Ali.
Dziewczyna była zła, że nie odezwałam się od przylotu, chce wiedzieć jak mi się
mieszka i czy już poznałam wszystkie sławy mieszkające w Anglii. Odpisałam: „Przepraszam skarbie, że nic nie napisałam..
Jestem tutaj tak krótko, a tak dużo się dzieje ! Ciągle dochodzę do siebie, po
wczorajszym dniu. Widziałam Eleanor i Zayn’a. Wszystko opowiem Ci w najbliższym
czasie, złapiemy się jakoś na skype ! Buziaczki ze słonecznego (!) Londynu,
mała ; *” Następnie przyszedł czas na twittera. Szybko follnęłam parę osób,
które usilnie mnie o to prosiły, dodałam tweeta „Welcome London. Nice
to see you. Sometimes I don’t know, what happened around me…” Po czym standardowo zajęłam się
przeglądaniem “fejmów”. Zajrzałam do Demi, Cowella, Harrego, Nialla, Liama.. Nic
interesującego nie zauważyłam. Wzięłam kolejną porcję płatków do buzi,
otworzyłam twittera Malika. W jednej chwili, płatki i mleko znalazły się na
wyświetlaczu jak i na klawiaturze laptopa. O mało, co nie spadłam z krzesła i
jedyne, co mnie powstrzymało przed głośnym piskiem to pora dnia- 6.45.
Niestety, moje starania, aby swoją ekscytacją nie pobudzić reszty rodziny
poszły na marne. Kiedy otworzyłam twittera Louisa, pusta już co prawda miska,
spadła na podłogę, tłukąc się na cztery wielkie kawałki. W jednej chwili,
Jennifer i Nika pojawiły się na schodach z wielkim zapytaniem na twarzy.
-Co się stało ? Nie skaleczyłaś się
tym ? I
co to za siniak na ramieniu ? Co ty sobie wczoraj już zrobiłaś ? –Jenn zapytała z troską.
-I dlaczego twoje oczy są takie radosne i
mokre od łez jednocześnie ? Jessie, co się dzieje ?! –Dopadła mnie Nika.
Jednak,
kiedy pokazałam jej TEGO twittera, jej oczy stały się równie radosne, a ona
sama nie dowierzała temu co właśnie zobaczyła.
-Ale jak to ? Ty cholerna szczęściaro ! Ja
jestem chyba jakąś wiedźmą, wczoraj wywróżyłam ci przyszłość ! I wgl… co tweet
Louisa ma wspólnego wspólnego tym wszystkim ? Jezu Jessie, ale jestem tępa… To
ten siniak !
_______________________________________________
I tak o to,
w bólach i męczarniach, w strachu przed nauką angielskiego, powstał rozdział
szósty… Pisałam go przez pół godziny, więc idealny nie jest, ale mam nadzieję,
że mimo tego przypadnie wam do gustu. Jestem naprawdę wdzięczna za taką ilość
wejść. Obok dodałam również nowy gadżet- blogi, które czytam. Jeśli chcecie,
abym wpadła, napisz. Z pewnością zatrzymam się na dłużej ; ) TWITTERA:
@LenaXXX1 Dziękuję szczególnie dla Ali, która jest moim największym wsparciem
teraz ;3
WAŻNE ! Wątek Louisa mam już w
głowie, pojawi się on w następnym rozdziale. Chcielibyście może jednak coś
zaproponować ? Macie pomysł, jak Lou powinien to rozegrać ? A może macie jakieś
inne uwagi ? Piszcie !